POGARDA KLASY WYKSZTAŁCONEJ – RYTUAŁ WYBORCZEGO SAMOCHWALSTWA
Warszawska „elyta”, z nosem zadartym ku orbitom satelitów Starlinka, znowu przeżyła koszmar: jakim prawem prosty, wiejski chłop po podstawówce ośmiela się postawić krzyżyk przy nazwisku innym niż Trzaskowski? Gdzie podziała się ludowa wdzięczność po cyklu bezpłatnych koncertów muzyki Chopinowskiej oraz nowych wystaw w warszawskim muzeum sztuki współczesnej?
„Masakra! Debile i nieuki wybrały nam Prezydenta” – krzyczą, piszą w social mediach i oburzają się ludzie oświeceni. Wykształceni, europejscy, świadomi, a przede wszystkim przekonani o własnej nieomylności – patrzą na wyborców Nawrockiego jak na wybryk ewolucji. W końcu na studiach uczyli się, kim był Darwin. Pojmują Kanta i Baumana, liczą deltę i logarytmy, znają się na teoriach kwantowych, a nie potrafią pojąć, że pycha kroczy przed upadkiem.
Paradoks? No bo jak ktoś z podstawowym wykształceniem może w ogóle zabierać głos? Robotnicy fabryk, rolnicy, sprzątaczki, emerytki kościelne i murarze powinni pracować na „elytę” i siedzieć cicho. Ona wyzwoli ich z ciemności i poprowadzi do raju. Muszą jej tylko zaufać. W końcu nie znają oni pojęcia „liberalnego konsensusu” ani „rewitalizacji zielonych przestrzeni miejskiej”! Co za ciołki z tych niewykształconych…
Elitarne grono osób liberalizujących orzekło więc, że nie powinni oni mieć praw wyborczych, bo się nie znają. Tak widzą demokrację osoby wykształcone. I mam do nich krótki apel: puknijcie się w łeb, bałwany!
Tymczasem ci, którzy z uporem maniaka głosują na ludzi, którzy potrafią rozpoznać w nich ludzi, wiedzą jedno: nikt nigdy nie zaprosił ich do rozmowy o „tej całej demokracji”. Chcą uczestniczyć w życiu publicznym, żyć lepiej, być reprezentowanymi – i mają do tego święte prawo. Mówi o nim Konstytucja, której bronili przez ostatnie lata miłośnicy mądrości społecznej z Warszawy, Katowic, Poznania, Gdańska i Krakowa.
Bo demokracja wykształconej klasy średniej kończy się wtedy, gdy przegrywa jej kandydat. Gdy „debile”, „wieśniaki” i „prostackie chamy ze słomą w butach” wybierały Kwaśniewskiego i Komorowskiego – było cacy i „duch ludu polskiego” wzruszał gwiazdy TVN-u, „Wyborczej” i uśmiechniętych liberałów.
Dzisiaj nie potrafimy ich zrozumieć. Nawet gdy przekaz jest jak z reklamy nowego SUV-a – ładny, przyjazny i wygładzony – dalej nie przynosi realnych korzyści.
Droga warstwo wysoka polskiego społeczeństwa. Wiem, że wiecie wiele i non stop chcecie się dokształcać, więc powiem wam coś w sekrecie. Tylko nie mówcie nikomu! Mianowicie: ludzie z wykształceniem podstawowym i zawodowym również chadzają ochoczo po tym świecie Bożym. Czy tego chcemy, czy nie. Brzydzą się elitaryzmem i nie chcą, by doktorek w garniaku tłumaczył im świat przy pomocy niezrozumiałych dla nich pojęć akademickich z zakresu socjologii i prawa konstytucyjnego. Potrzebują chleba, pracy, godności i tanich czynszów na wynajem, bo czasami ledwo wiążą koniec z końcem.
Bieda w Polsce stała się dziedziczna. Możliwości awansu społecznego zostały mocno ograniczone. Akademiki i opłaty związane z edukacją poszybowały w górę i ludzi nie stać na kształcenie. Jeżeli nie chcecie tego rozwiązać i zmienić oblicza tej ziemi pracą u podstaw, to ugryźcie się w język. Jak zaboli i poleci z niego krew – nie martwcie się. I tak stać was na prywatną wizytę u lekarza chirurgii ogólnej.
Mam nadzieję, że macie również zaoszczędzone fundusze na proktologa, gdyż przez najbliższe 5 lat będzie boleć was w miejscu, którym średniowieczny rycerz siedział na swoim walecznym wierzchowcu.
Dane z raportu Education and Training Monitor z 2024 roku, czyli z czasów nie tak odległych, jak wam się wydaje, pokazują, że istnieje znaczna różnica w odsetku osób z wyższym wykształceniem między obszarem wiejskim (33,5%) a miejskim (61,3%) w Polsce. Potwierdza to tezę, że dostęp do edukacji na najwyższym poziomie mają zazwyczaj mieszkańcy większych miast, czyli samozwańcza „elitka”.
Gdyby posłać do szkoły przeciętne chłopskie dziecko i wykształcić je porządnie, to pobiłoby was wynikami swojej pracy na łeb i szyję. Bo jest pracowite, uparte i nie ma kija w dupie. Czego nie można powiedzieć o was, Drodzy oświeceni współobywatele.
Walczymy od lat, by nie dyskryminować ze względu na orientację seksualną, etniczną i narodową. Po czym włączam Facebooka i widzę, jak nauczyciele, lekarze, prawnicy i inżynierowie sączą swój jad na ludzi bez wykształcenia, bo ci nie głosują po ich myśli. Obudźcie się, pomimo faktu, że jest już za późno.
77,3% ludzi z wykształceniem podstawowym zagłosowało na Karola Nawrockiego. Nie chcieliście tego i baliście się tego jak ognia lub Trumpa. Skoro klasa wykształcona tak bardzo martwi się o losy tego kraju, może przestanie się odnosić do prostego ludu w pogardliwy sposób.
Trzeci prezydent z nienawidzonej przez „elytę” partii PiS musi dać jej do myślenia, jeżeli chce być reprezentowana w Belwederze i przy ulicy Wiejskiej.
Chcecie odzyskać zaufanie ludzi bez dyplomów? To po pierwsze przestańcie traktować ich jak analfabetów, wyborców alfonsa i kibola. Zróbcie to, chociaż nie wiem, czy jesteście w stanie. To, że ktoś nie czyta książek, nie oznacza, że nie ma rozumu – może ma ważniejsze sprawy na głowie, jak np. robota. Fizyczna, ciężka, prawdziwa. Bez laptopika na kolanach i sojowego latte.
Jeśli w waszym programie istnieje słowo „inkluzywność”, to zajrzyjcie jeszcze raz do słownika. Na pewno trzymacie go w domu, w przeciwieństwie do tych drugich.
I jeszcze jedno. Mówcie o pracy, szkole, zdrowiu i rolnictwie, a nie o zielonych politykach horyzontalnego rozwoju w demokratycznym państwie praworządnym.
Do usłyszenia za 2 lata. Pewnie nic się nie zmieni.
Z wyrazami szacunku,
Red. Mateusz Grabowski





