bogdan rymanowski

W interesie prawicy jest bronienie Rymanowskiego

Artykuł Newsweeka, a właściwie jego okłada, bo mało kto wszedł głębiej, wzbudziła duże poruszenie w internecie oraz dalej w dyskusji publicznej. Oskarżenie redaktora Bogdana Rymanowskiego o zaburzanie, a nawet degradację rozmów dziennikarskich poprzez schadzki kontrowersyjnych, czasem i mówiąc kompletne brednie skrajnych ludzi jest poważnym atakiem. Nadto zwrócono uwagę na mimowolne ciągoty prawicowe prowadzącego, co nie jest dla mnie jakimś wielkim szokiem i dziwię się tym, którzy dalej nie potrafią doszukać się poglądów Rymanowskiego. Jednak czy aby na pewno jest to sprawa tylko jednego dziennikarza i jaki interes ma w tym prawica?

Tak jak doceniam kunszt dziennikarski Rymanowskiego, tak rozumiem i utożsamiam się po części z wątpliwościami co do braku większej dociekliwości bądź konfrontowania ostatnich rozmówców, którym co niektórzy odejmują prawa do merytoryczności. Tak samo jak wobec zarzutów jestem po stronie obrony, która stawia na wolną wypowiedź, jednak powinna przynajmniej w mojej opinii zawierać również rozmowy o stanowisku przeciwnym.

Rymanowski pod ostrzałem – wolność słowa czy ukryta stronniczość?

To jest z gwoli wyjaśnienia i krótkiego wpisania się w dyskusję, lecz same te rozmowy nie były przecież istotne dla Newsweeka gdyby nie drugi aspekt, czyli anonimowe “donosy” o poglądach politycznych. Nie dziwi mnie to, ponieważ twórcy powyższego pisma dalej są zacietrzewieni w wizji czasów dominacji Adama Michnika, gdzie prasa lewicowo-progresywna mając medialny monopol posiadała prawo życia i śmierci. A jednak internet obrócił się przeciwko im… nawet w zasięgach, ponieważ pojedynczo kanał Rymanowskiego w serwisie YouTube jest popularniejszy od całej zgrai intelektualistów niegdyś Tomasza Lisa, a teraz równego mu poziomem Tomasza Sekielskiego.

Rymanowski jest ofiarą ataku elit z racji prostej, jest nią oczywiście wypowiedzenie posłuszeństwa oraz brak wdzięczności tym, którzy przyzwyczaili się do wyższej pozycji. Gnuśność wybija się na pierwszy ton, jest idealnym odzwierciedleniem za jednym razem braku sprawczości szerokiego obozu uśmiechniętych, ale również ich nieskończonej potrzeby uzewnętrzniania swego rodzaju narcyzmu – wyrosłego z bycia kustoszem zachodniego stylu życia, wyzwolenia od Boga, wartości i norm.

Telewizja traci, internet przejmuje ster – nowe media, nowa władza

Newsweek, ale pewnie mogłoby to się pojawić w Gazecie Wyborczej, Na Temat, Onecie czy innym podobnym pisemku, jest świadectwem pozycji porównywalnej do niektórych społeczeństw po upadku systemowego rasizmu – jak to my biali, którzy dzierżyliśmy władzę, mamy sponiewierać się z kolorowymi?!

System państwowego rasizmu na szczęście odszedł do historii, jednak poczucie inności czy pokrzywdzenia na pewno może pozostać i trwać. Konflikt o Bogdana Rymanowskiego pięknie uwypuklił różnice polityczne, które przecież nie powinny się pojawić w sporze o “niezależnego” dziennikarza. Śmiesznym jest obserwowanie jak prawica broni go jako tego, którego poglądów nikt nie zna względem tych, którzy oskarżają go o bycie prawicowym podnóżkiem i przedłużeniem niebezpiecznego zalegania w internecie wszelkiej maści szkodliwych osobowości . Stronniczy w swoich rozmach nie jest, lecz pewien ton da się wyczuć, a co ważne tworzy to czego brakuje prawicowym politykom w jeszcze schyłkowej erze dominacji mediów elit – komfortu mówienia.

Nawet to co raz mówił Marek Czyż, czyli o prawicowych poglądach Rymanowskiego jest prawdą, to nie widać tego w prowadzeniu rozmów, ponieważ jest równy dla każdego i to co napisałem wyżej absolutnie jest prawdziwe również dla tych z lewej strony. Mimo to jest to szczególnie ważne dla prawicy, ponieważ komfort głoszenia swoich poglądów jest ciężki, przynajmniej do pewnego czasu, ponieważ rozwój mediów alternatywnych daje rzeczywistą odpowiedź na potrzeby widza, który przecież jest również wyborcą.

Kanał Zero, Otwarta Konserwa Krzysztofa Ziemca, Rymanowski, ale również po prostu promocja swoich własnych kanałów polityków oraz prawicowych publicystów i tym samym długich monologów prowadzi do wytrychu w tradycyjnym rynku medialnym. Nie jest to zaskakujące i wielkie odkrycie, a raczej opis zastanej rzeczywistości. Jednak powyższy wstęp nie jest bez znaczenia, ponieważ tym kto na tym realnie traci jest elita poglądów progresywnych, pustej treści warszawskich machin dziennikarskich, które trują myślenie Polaków obrzydzając rodzicielstwo, przedsiębiorczość, cechy płciowe, religijność i inne wartości, które w części są podstawowymi dla nas wszystkich, ale dla innych imponderabiliami wpływającymi na życie codzienne większości z nas.

Elity kontra „niepoprawni” – cancel culture i milczenie prawicy w kulturze

W XX wieku włoski komunista Antonio Gramsci w kontrze do doktryny rewolucyjnej opracował taktykę tzw. długiego marszu przez instytucje. Poprzez włączenie się, a następnie przejmowanie mainstreamu w mediach, kulturze, ale również w służbie cywilnej czy kadrze naukowej lewica w przejęła rząd dusz w większości przypadków i co ważne na długo oraz skutecznie. Ciężko znaleźć szanowanych naukowców, którzy staliby jednoznacznie tam gdzie dzisiejsza Konfederacja, ale nawet też i tych bardziej umiarkowanie konserwatywnych. Jest to droga długa, lecz skuteczna.

Bycie na pohybel z narracją mainstreamu skazywało na siedzenie na małych internetowych kącikach dla zainteresownych, które później przekształcały się w kółka wzajemnej adoracji dla ludzi, którzy pompują się wzajemnie radykalizmami… dla bycia po prostu odmieńcem i radykałem, bez większej treści merytorycznej. W tym kontekście można wymienić m.in. Media Narodowe na YT, wRealu24 czy twórczość chociażby Najwyższego Czasu. Można powiedzieć, że prawica miała gdzie iść, ale czy w jakikolwiek sposób równa się to z obecnymi możliwościami?

Ostatnio na UJ wyrzucono z planowanych prelegentów konferencji naukowej psychiatrę, który zajmuje się naukowo osobami transpłciowymi oraz zaburzeniami płci na płaszczyźnie medycznej. Kontestował wiele poglądów współczesnej nomenklatury, jednak językiem faktów. Został wyrzucony, ponieważ młodociani z koła naukowego w porę… weszli na jego facebooka i zobaczyli niektóre prywatne wpisy, które uznali za “mogące budzić sytuacje stresowe i kontrowersje”. Nie merytoryka, nie treść a stres, strach przed konfrontacją. Tak właśnie działała dotychczas elita i próbowała infiltrować umysły młodych, aby również brali swój czynny udział w kulturze cancelingu tych, którzy prawomównymi nie są.

Uniwersytety, telewizja, teatr, film, nawet w gastronomii ciężko szukać kogokolwiek kto byłby na tyle charyzmatyczny i sprawczy aby mówić inną narracją! Jest absolutny deficyt prawicy w kulturze, wśród ludzi, którzy w swoim słowotoku dla niezliczonych mediów oprócz dupereli ze swojego nic nieznanego życia przekazują jednak podprogowo jakiś styl życia, wartości oraz poglądy. Zero.

Obrona Rymanowskiego to bunt przeciw establishmentowi

Stąd też bierze się obrona Rymanowskiego oraz budowa kolejnych mediów – skoro nie drzwiami to oknem. Prawica jak tlen potrzebuje przestrzeni do przedarcia się przez media, które w dużej mierze anachroniczne, ale jednak starają się zatrzymać swoje wpływy i robią co mogą, widzimy to chociażby teraz poprzez łabędzi śpiew Newsweeka. To niemoralne! Tak niewolno! Chcą dalej być tymi, którzy reguły ustalają i je kontrolują, lecz przecież żadnej sankcji wydać najzwyczajniej w świecie nie mogą. To co na pewno leży w ich gestii, to patrzenie na swój upadek, ponieważ drenaż mózgów, który starali się prowadzić jest dla nich mieczem obosiecznym.

W ostatnich latach wykorzystywany jest w pełni potencjał internetu, tworzy się lukę w planie Michnika i Lisa na Polskę jednej, warszawsko-brukselskiej myśli. Nie bez powodu Konfederacja i Braun rosną w siłę, Nawrocki wygrał wybory i jest obecnie jedynym politykiem, który wedle sondaży opinii publicznej ma zaufanie większe od nieufności. Internet na pewno w tym pomaga, jest środkiem rewolucji i walki o to, aby głos prawicy był dostrzegalny i lepiej słyszalny. Nie ma monopolu, nie ma już kaznodziejów. Rymanowski prowadzi rozmowy również z osobami o innych poglądach i na tych samych warunkach, czyli dość swobodnych i bardziej pytających niż konfrontacyjnych, ale jest to również szansa dla tych, którzy w dłuższym formacie nie mają szansy na wygadanie się.

Nie chodzi jedynie o Bogdana Rymanowskiego, to jest pokazanie siły oraz kolejny krok do pogrzebania elit, które bardziej niż polskie są europejskie. To obrona przed uciszeniem, a zarazem potrzeba poszukiwania charyzmatycznych osób kultury, które tak jak inni artyści czy pisarze mógłby z niesamowitym zacięciem oraz ciekawością prezentować prawy punkt widzenia, tak bardzo nieobecny i wyszydzany przez obecną łże-elitę pozbawioną w znaczącej większości podstaw do bycia lepszymi.

Dopóty ci ludzie będą w mainstreamie i nie pojawi się ktoś, kto przez jakiś film, sztukę, książkę z podobną werwą będzie wpływał na wewnętrzne pragnienia i odczucia na wartości, a więc i w następstwie tego zmysł polityczny, to obrona w ofensywę się nie przerodzi.

Rymanowski jest tutaj tego ostoją, tak samo jak Stanowski, Ziemiec, ale również zagranicznie patrząc Jordan Peterson, Ben Shapiro czy na przykład kiedyś Salvador Dali, który był w całej swej osobie opozycją do komunisty Picassa. Stanięcie murem za jednym z nich w kontrze do ataku trzymającego się jak tonący brzytwy Newsweeka nie jest jedynie obroną jego, to walka o coś więcej, czyli głos umniejszonych na każdej płaszczyźnie życia społecznego pod rozpiskę tych, którzy niegdyś lubowali się w ośmiorniczkach.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry