Ciekawie ostatnimi laty dzieje się w Gotham City.
Trudno jednak wyznaczyć konkretną cezurę czasową, od kiedy to świat ten został
zdekomiksowany, a twórcy zaczęli wykorzystywać go do przedstawienia prawdziwych
problemów społecznych czy zawiłych, ambitnych fabuł. Choć w swoich głównych
rozważaniach szczególnie skupię się na okresie od Jokera Todda Phillipsa, to nie mogę nie
wspomnieć o trylogii Christophera Nolana. Myślałem również nad filmem Tima Burtona z
1989 roku – uważam jednak, że Joker Jacka Nicholsona ma w sobie elementy
niepoważnego żartownisia, ciężko tu więc mówić o powadze w filmie.
Natomiast u Nolana Joker jest przedstawiony w innej konwencji (oscarową rolę Heatha
Ledgera można w wielu wymiarach uważać za perfekcyjną). Antagonista jest przerażającym
szaleńcem, gotowym na wszelkie posunięcia człowiekiem, który nie boi się przyczepić sobie
do marynarki kilku granatów. Ponadto, jest gotów codziennie zabijać niewinnych ludzi,
dopóki nie zostanie mu wyjawiona tożsamość Batmana, który chce pokrzyżować
przestępcze plany półświatka. I choć w Mrocznym Rycerzu odnajdziemy wiele scen, w
których świetnie budowane jest napięcie z wykorzystaniem przerażającego profilu Jokera, to
film ten wciąż jest przede wszystkim superbohaterskim filmem akcji, a nie skomplikowanym
studium postaci.
Inaczej jest jednak w Jokerze Todda Phillipsa z 2019 roku, który moim zdaniem
zapoczątkował nową falę kina osadzonego w świecie superbohaterskim. Rzecz bowiem w
tym, że oprócz miejsca akcji, czyli Gotham City oraz rodziny Wayne, film nie ma żadnych
istotnych elementów, które sugerowałyby osadzenie akcji w świecie DC. Joker nie jest
szalonym przestępcą czyniącym wielki skok na bank lub chcącym dokonać wielkiej rozróby.
Arthur Fleck, bo tak się nazywa główny bohater, jest chorym psychicznie człowiekiem, który
został tragicznie poszkodowany przez los – poczynając od bycia torturowanym jako dziecko,
a kończąc na wyśmiewaniu przez ludzi na ulicy. W filmie zabija łącznie sześć osób. Nie są to
jednak przypadkowe ofiary, ponieważ ich śmierć ma wskazać nam problematykę filmu, a co
więcej – choć zabójstw nie można usprawiedliwiać, możemy próbować je zrozumieć, każde
było uwarunkowane. Joker ani razu nie zabija niewinnego człowieka.
Pierwszymi ofiarami są dziarscy chłopcy z Wall Street, którzy jadąc metrem wpierw
wyśmiewają jego chorobę, a później biją go leżącego na ziemi. Dramatyzmu scenie dodają
repetytywnie wyłączające się białe światła w pociągu i chaotyczna, trzęsąca się kamera.
Arthur nie wytrzymuje i pociąga za spust zabijając trzy osoby. Kolejną ofiarą jest matka,
którą dusi poduszką w szpitalu. Ona też wielokrotnie krzywdzi syna – pozwala na znęcanie
się na dziecku przez swojego partnera czy kłamie na temat jego domniemanego ojca – co
zaburza jego poczucie tożsamości. Arthura wykorzystuje również prezenter telewizyjny –
Murray Franklin, który zaprasza go do swojego talk-show. Chce on wyśmiać, po raz kolejny,
jego nieudany występ komediowy. Jednak, podczas programu Arthur przyznaje się do
zastrzelenia trzech mężczyzn w metrze, po czym zaznacza ważny problem społeczny.
Pokazuje, jak ludzie tacy jak Murray Franklin czy Thomas Wayne, który publicznie wyraził
współczucie dla zmarłych – nie wiedzą jak wygląda prawdziwe, nędzne życie. Twierdzi, że
gdyby to on leżał na ulicy martwy – przeszliby obojętnie obok. Ostatecznie Joker zabija
Murray’a na wizji. Jak można zauważyć, Joker Todda Philipsa nie jest jedną ze zwykłych
historii o szalonym przestępcy. Zamiast tego, otrzymujemy skomplikowaną psychoanalizę
chorego człowieka, który jest miotany przez los – prowadzący go do podejmowania
tragicznych decyzji.
Po sukcesie Jokera, nadszedł czas jego przeciwnika. W 2022 roku ukazał się Batman w
reżyserii Matta Reevesa – który poczynił wszelkie starania, by odrzucić superbohaterskość
zamaskowanego nietoperza. Postawił on na pełnoprawne kino detektywistyczne, które
ewidentnie czerpie z Siedem Davida Finchera czy Chinatown Polańskiego. W Gotham City
serię morderstw rozpoczyna tzw. Człowiek-Zagadka. Zostawia on dla Batmana kolejne
wskazówki, dzięki którym ten dociera do zmarłych ciał. Mroczny, tajemniczy kierunek filmu
oddaje styl, w którym został utrzymany. Świat jest niewyraźny, kadry są zimne, nieostre – co
twórcy osiągnęli przy wykorzystaniu otwartych przysłon i odpowiednich obiektywów. Inaczej
wyglądają przecież dzisiejsze filmy superbohaterskie Marvela, które są wyraźne, opatrzone
w żywe kolory. Co ciekawe zresztą, uczłowieczone jest nawet wyposażenie Batmana –
Batmobil nie przypomina czołgu z przyszłości, jak w trylogii Nolana, lecz jest
zmodyfikowanym muscle carem. To samo stało się z peleryną Batmana. Tradycyjnie
Mroczny Rycerz był dzięki niej w stanie szybować przez Gotham, w razie potrzeby zgrabnie
lądując. W filmie Matta Reevesa mamy pewną formę spadochronu, po której użyciu Batman
uderza z pełnią siły w ziemię. Mimo wszystko główny bohater ma pewne zaskakujące
gadżety, takie jak soczewki do oczu z wbudowaną kamerą. Ważnym jest również to, że
Batman nie jest niezłomnym bojownikiem, a jego pojedynki pięściarskie są wyrównane i
realistyczne. Wszystko to składa się w logiczną całość – jaką jest fascynujący film
detektywistyczny, który zrzuca na drugi plan komiksowe wizualizacje Batmana.
W zeszłym, 2024 roku otrzymaliśmy kolejne dwie produkcje, które wpisują się w nową falę
kina (pozornie) superbohaterskiego. Powstał przede wszystkim serial Pingwin, który jest
spin-offem historii, mającej miejsce w Batmanie. Serial skupia się na losach Oswalda
Cobblepota, chcącego zniszczyć gangsterską rodzinę Falcone’ów, której służył przez lata.
Należy również zwrócić uwagę na wybitne role Colina Farrella oraz Cristin Milioti, wcielającej
się w rolę Sofii Falcone, która zostaje przez swojego ojca odesłana do szpitala
psychiatrycznego, ponieważ zagrażała interesom rodzinnym. Co ciekawe, w Pingwinie nie
ma dobrych pierwszoplanowych lub drugoplanowych bohaterów, z którymi możemy
sympatyzować, którym możemy współczuć. Nawet Victor, młody chłopak, który wskutek
nieszczęśliwego losu rozpoczyna pracę dla Oswalda. powoli zostaje pozbawiony skrupułów i
przywiązuje się do swojego szefa. Tak jak w przypadku Jokera, tutaj również świat DC jest
wykorzystany do przedstawienia losów bohaterów, a nie jest integralną częścią fabuły.
Artystycznie z kolei Pingwin oddaje klimat zaproponowany w Batmanie. W pełni czerpie on z
Ojca Chrzestnego czy Rodziny Soprano, skrupulatnie ukazując tragedie ludzkie i precyzyjnie
poruszając się po scenariuszu.
Z kolei na jesień ukazał się film Joker: Folie à Deux – sequel omawianego wcześniej filmu
Todda Philipsa. Po swoim występie w telewizji Joker trafia do więzienia – za popełnione
czyny ma zostać skazany na śmierć. Będąc w szpitalu Arkham zaczyna przychodzić na
zajęcia ze śpiewu, gdzie spotyka inną pacjentkę – Harley Quinzel, zafascynowaną Jokerem.
Twierdzi, że została zatrzymana po tym, jak podpaliła mieszkanie swoich rodziców. Między
Arthurem a Harley tworzy się miłosna więź. Wraz z procesem sądowym na ulice Gotham
powraca chaos, wywołany przez wyznawców Jokera. Tak jak w pierwszej części, film
przywołuje kilkoro bohaterów z uniwersum DC, takich jak właśnie Harley Quinn czy Harvey
Dent, który jest prokuratorem w sprawie Jokera. Ponownie zresztą, nie jest to bezrefleksyjna
historia o przestępcy. Todd Phillips skupia się przede wszystkim na tożsamości Arthura.
Okazuje się bowiem, że ten wcale nie chce być Jokerem – jest to jedynie wizerunek, który
przyciąga media i fanatyków. Fanatyków, którzy może wcale nie przejmują się losem Arthura
jako człowieka, a potrzebują idola, który będzie stał na czele ruchu społecznego.
Inne podejście do filmu superbohaterskiego, które pozwoliłem określić mianem nowej fali
jest zdecydowanie czymś potrzebnym w dzisiejszych czasach. W momencie, gdy jako
widzowie jesteśmy pod naciskiem banalnych produkcji zarówno inaugurujących kolejnych,
niszowych bohaterów w aktorskich wersjach, dobrze jest widzieć nowatorskie podejście do
gatunku. W ten sposób otrzymujemy ambitne, kinematograficzne i artystyczne dzieła, które
wykorzystując wszystkim nam znanych protagonistów i antagonistów prezentują
skomplikowane zagadnienia psychologiczno-społeczne. Już w 2026 roku na ekranach ma
ukazać się druga część Batmana z Robertem Pattinsonem w roli głównej. Miejmy tylko
nadzieję, że utrzyma poziom pierwszego odcinka, a Todd Phillips i Matt Reeves na zawsze
zapiszą się jako uzdrowiciele kina superbohaterskiego.





