Czy czterodniowy tydzień pracy to bajka dla idiotów? A może zwiastun niedalekiej przyszłości?
Jak na razie to frazes w ustach populistów i „lewaków” z sojowym latte w ręku. Moim zdaniem cała ta otoczka odbiera mu powagi. Myśląc o skróceniu czasu naszej pracy, boimy się głównie o spadki w dochodach pracowników i pracodawców.
Co ciekawe, po badaniu przeprowadzonym przez Uniwersytet Oksfordzki we współpracy z 61 brytyjskimi firmami, 92% z nich zdecydowało się kontynuować czterodniowy tydzień pracy po zakończeniu pilotażu – przy zachowaniu lub wzroście produktywności. Czy to kwestia branży? Gdyby pracownicy polskiej służby zdrowia pracowali 4 dni w tygodniu – wszyscy bylibyśmy martwi.
Przygotowując się do napisania tego tekstu, natknąłem się na wiele ciekawych analiz i ekspertyz dotyczących najbardziej optymalnego wymiaru pracy. Naukowcy sugerują, że sztuczna inteligencja i algorytmy mogą wyręczać nas coraz częściej. Dyskusja o pracy przyszłości nie powinna odbyć się bez wspomnienia o zawodach, które zawojują rynek w najbliższych latach.
Tak jak wspomniałem, Wielka Brytania postanowiła przetestować utopię: 61 firm, 6 miesięcy, 4 dni pracy w tygodniu. Pracownicy są mniej zestresowani, bardziej zmotywowani, a przychody firm wzrosły o 1,4%. Islandia też eksperymentowała – ponad 2,5 tysiąca pracowników sektora publicznego przeszło na 35–36 godzinny tydzień pracy, a efektywność nie spadła. Nawet Microsoft w Japonii odnotował 40% wzrost produktywności przy czterodniowym tygodniu pracy.
Ale czy to oznacza, że wszyscy powinniśmy pracować mniej? Może to tylko kolejny korporacyjny trend, który ma nas przekonać, że jesteśmy bardziej produktywni, gdy mamy więcej czasu na jogę i smoothie z jarmużu? A może to rzeczywiście krok w stronę lepszego życia? Tylko czy wszyscy na tym skorzystają, czy tylko ci, którzy już teraz mają luksus wyboru?
Nie zapominajmy również, że świat idzie do przodu. Przed nami, młodymi, nowe zawody przyszłości. Czy któryś z Czytelników chciałby może zostać „Twórcą rzeczywistości rozszerzonej (AR/VR designer)” lub „Biohakerem osobistym” na pełen etat? Nigdy nie rozwijaliśmy się tak szybko i intensywnie. Czy naprawdę wierzymy, że praca za 20–30 lat będzie wyglądać tak samo?
Wyzwanie, przed którym stoimy jako młodzież, to wyczucie trendów. Nie chcę odchodzić od tematu tygodnia pracy. Warto jednak zwrócić uwagę, że praca przyszłości będzie bardziej elastyczna, skupiona na kompetencjach miękkich i budowaniu „osobistej marki”. Moje obawy są następujące: będziemy pracować przez 4 dni, tylko na papierze. Wyścig szczurów trwa jednak 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.
WORK LIFE BALANCE
Każde pokolenie ma własne obsesje. W naszym wszystko musi być zbalansowane, uśrednione i proste jak od linijki. Praca nie może męczyć, musi być satysfakcjonująca, życie nie może być nudne, a najlepiej, żeby jedno nie miało bezpośredniego wpływu na to drugie. W efekcie, gdy wchodzimy na rynek pracy, to od razu pytamy się, czy możemy iść w końcu do domu.
W czasach, gdy nasi dziadkowie i rodzice byli piękni i młodzi (dzisiaj są już tylko piękni), równowaga polegała na tym, że człowiek zapijał zmęczenie czystą i szedł na kolejną zmianę, bo trzeba było wykarmić rodzinę. Prowadziło to najczęściej do alkoholizmu, pracoholizmu i w sumie wszystkiego, co w języku polskim kończy się na „izm”, z nihilizmem włącznie.
Dzisiaj praca musi być rozwojowa, szef empatyczny, lunch wegański, papierosek w przewie elektroniczny i owocowe środy w pakiecie. W niedzielę mindfulness, w poniedziałek urlop na żądanie, bo kotek dostał pypcia i należy zasięgnąć koniecznie opinii weterynarza-pediatry.
Nie mam nic przeciwko temu, byśmy żyli lepiej. Ba! Uważam nawet, że powinniśmy to robić. Jeśli „życie” oznacza scrollowanie TikToka i spłacanie 30-letniego kredytu na mikrokawalerkę, to skróćmy czas pracy. Przynajmniej zrobi się odrobinę weselej. Granica pomiędzy zmęczeniem a „życiowym kacem” przesunie się w „Pokoleniu Z” z piątkowego wieczoru na czwartkowy. Będziemy mieli więcej czasu na refleksję.
ZA I PRZECIW
Czasem brzydzę się symetryzmem, a czasem nie. Na tym właśnie polega symetryzm. Spróbuję teraz przedstawić argumenty za i przeciw oraz wyciągnąć własne wnioski. W gruncie rzeczy to jedyna szansa na wyrobienie sobie opinii w tym dziwnym, ale jakże intrygującym obszarze.
Naukowcy udowodnili, że krótszy tydzień pracy wcale nie zmniejsza wydajności i produkcji, a wręcz zwiększa je dzięki lepszej koncentracji i mniejszemu wypaleniu pracowników oraz przedsiębiorców. Zakład pracy to również koszty związane z prądem, cateringiem, wypadkami, zużyciem wody. W nowoczesnym kapitalizmie konsumpcyjnym spuszczanie przez pracowników wody korporacyjnej w toalecie to ogromne, kilkusettysięczne „straty”, które widnieją w excelowych tabelkach.
Badania pokazują również, że stan zdrowia pracowników, którzy przeszli na czterodniowy tydzień pracy, znacznie się polepszył. Również satysfakcja z życia poszybowała w górę. Wynika to głównie z redukcji stresu i możliwości efektywniejszej regeneracji. Pracodawców cieszy też fakt, że ich pracownicy są bardziej zmotywowani i lojalni, co zmniejsza koszty potencjalnych rekrutacji (które są naprawdę duże).
Z drugiej strony większość ekonomistów i przedsiębiorców jest sceptyczna. Mają prawo czuć obawy. System nie jest efektywny w logistyce, handlu, służbie zdrowia, gastronomii i innych usługach. Firmy obawiają się o spadek konkurencyjności (Chińczycy nie śpią. I to dosłownie!). W niektórych przypadkach to sami pracownicy wolą zarabiać więcej, niż mieć wolne. Podejście nie może być więc systemowe i wynikać z ustawy. Powinno być efektem umowy na linii pracownik–pracodawca.
CO SĄDZIMY?
Uważam, że warto promować nowoczesność, zachowując przy tym zdrowy rozsądek. Czterodniowy tydzień pracy to ciekawy pomysł, który może zrewolucjonizować nasze życie. Ale wcale nie musi tego robić. Najbardziej nie lubię w życiu dwóch rzeczy: polskiego „rapu” patocelebrytów i uszczęśliwiania ludzi na siłę. Przyjrzyjmy się jednak opinii Was, młodych ludzi. Oto wypowiedzi Czytelników Portalu Skrzyżowanie, których zapytałem o zdanie:
Mateusz (18 lat):
„Uważam, że czterodniowy tydzień pracy może zwiększyć efektywność pracujących osób, ze względu na to, że większość z nas w piątek czuje się wyczerpana i żyje weekendem. W piątki zazwyczaj robi się mniej i jest się mniej wydajnym. Wykonano nawet badania, które to potwierdzają. Jednakże taka rzeczywistość jest możliwa w krajach rozwiniętych gospodarczo, które nie są tak zadłużone jak np. Grecja, która niedawno wprowadziła sześciodniowy tydzień pracy, aby spłacać swój dług.”
Pola (18 lat):
„Jako młoda kobieta sądzę, że pięciodniowy tydzień pracy jest systemem najbardziej optymalnym. Skrócenie tygodnia pracy do czterech dni byłoby sposobem na poprawę równowagi między życiem zawodowym a prywatnym oraz wpłynęłoby pozytywnie na efektywność pracowników. Natomiast żeby pracownicy mogli „wyrabiać się” w cztery dni, mogą czuć się jeszcze bardziej obciążeni.”
Paweł (19 lat):
„Utopijny pomysł skrócenia tygodnia pracy do czterech dni roboczych zapewne wiązałby się z wyższą produktywnością. Myślę, że się rozumiemy – mniej dni roboczych, pracownicy będą bardziej wydajni. Jednak skutkiem tej produktywności będzie pewne „przeciążenie”/„przemęczenie”. Pracownicy będą pracować cztery dni, ale dzień roboczy będzie dłuższy od przyjętych ośmiu godzin. Kolejna kwestia – jak będzie wyglądała praca np. w służbie zdrowia, jeżeli skrócimy ją aż do czterech dni?”
Jan (18 lat):
„Rozwiązanie jest już, z tego co wiem, testowane i rzekomo sprawdza się nienajgorzej. Ludzie są bardziej wypoczęci, więc i wydajność wzrasta. Z perspektywy pracodawcy? Wiadomo, liczby – jeżeli pozwoli to zwiększyć wydajność firmy, jestem na tak. Z perspektywy pracującego? Chciałbym, by był czterodniowy tydzień pracy, bo wciąż pracowałbym siedem dni, przez co miałbym jeszcze większą przewagę nad innymi ;)”
Jak widać, rabini są niezdecydowani. Dyskusja na temat skrócenia naszej pracy wciąż pełna jest znaków zapytania, obaw i niejasności. Dostałem od Czytelników jeszcze wiele innych wypowiedzi, które jednak nie zmieściłyby się w tym formacie. Wy również podzielcie się z nami swoimi wnioskami. Co do mnie: Nie chcę dramatyzować, ale jeśli tempo życia przyspieszy jeszcze bardziej, to niedługo będziemy potrzebować nie czterech, a dwóch dni pracy, żeby móc w ogóle nadążyć za egzystencją.
Medytacja o poranku, trening funkcjonalny przed lunchem, dieta pudełkowa bez glutenu i wieczorny podcast o samoregulacji emocji. Nie żyjemy – zarządzamy sobą. W takim świecie czterodniowy tydzień pracy brzmi jak koło ratunkowe, ale może być też kolejnym złotym kajdanem. Bo przecież jak masz o jeden dzień więcej wolnego, to musisz go jakoś „dobrze wykorzystać”. I nagle okazuje się, że od czwartku wieczorem łapiemy FOMO na własne życie. Czy to jest postęp?
Bibliografia
1. Binns, P., & Grady, C. (2021). The Four-Day Work Week: A Global Perspective. Oxford University Press.
2. Harvard Business Review (2021). How the Four-Day Workweek Is Changing the Future of Work.
Retrieved from https://hbr.org/
3. Microsoft Japan. (2019). The 4-day work week experiment: A new model of productivity. Microsoft
Japan. Retrieved from https://www.microsoft.com
4. Perkins, T., & Wilkinson, C. (2022). Working Less: How Reduced Working Hours Can Benefit Employers
and Employees. Cambridge University Press.
5. The Icelandic Government (2021). Iceland’s Four-Day Workweek Experiment: Results and Findings.
Reykjavík: Icelandic Ministry of Finance and Economic Affairs.
6. University of Oxford (2021). Research on the Impact of the Four-Day Workweek. University of Oxford,
Department of Management Studies.
7. Krishnan, S. (2022). The Future of Work: How AI and Automation Will Shape Our Jobs. Routledge.





