katy perry

Czy Katy Perry czegoś się boi?

We współczesnym świecie popkultury wypełnionym plotkami, medialnymi doniesieniami i skandalami imię Katy Perry jest znane dla zdecydowanej większości świata. Amerykanka swoim młodzieńczym wdziękiem, rebeliancką odwagą oraz campową (celowo ironiczną i przesadzoną) stylistyką, w bardzo krótkim czasie stała się światową gwiazdą muzyki pop. Jej sukces na przełomie lat 2008-2013 wyrazić można nie tylko w milionach sprzedanych egzemplarzy płyt, ale również miliardach wyświetleń teledysków do jej piosenek, czy dziesiątkach wyprzedanych koncertów podczas jej tras koncertowych. Perry już po kilku latach swojej kariery stanęła na szczycie.

Jednak ostatnie dwa lata jej kariery, w żadnej kwestii nie należały do dobrych. Wydany we wrześniu zeszłego roku pierwszy od ponad pięciu lat album 143 został przyjęty niezwykle negatywnie przez krytyków. Brytyjski The Telegraph nazwał album “fałszywą feministyczną brednią, która mogłaby być wymyślona przez sztuczną inteligencję”, oceniając go najniższą notą 1 gwiazdki. Serwis AllMusic oceniając album równie negatywnie nazwał 143 “końcem kariery Perry tylko dlatego, że popełnia największy grzech muzyki pop: jest nudny”. W serwisie Metacritic średnia ocen krytyków albumu wynosi 37/100, co jest najgorszym notowaniem płyty Perry w jej całej historii. Z kolei w kwietniu 2025 roku wokalistka wzięła udział w turystycznym locie w kosmos Blue Origin NS-31, który został mocno skrytykowany i uznany za PR-owy chwyt wobec firmy Amazon i samego Jeffa Bezosa, założyciela Blue Origin, gdzie udział kobiet ograniczył się do rzekomego kładzenia nacisku na wygląd aniżeli rzeczywiste osiągnięcia.

I kiedy 23 kwietnia, po pierwszym koncercie z trasy The Lifetimes Tour, na Perry spadła kolejna fala krytyki za między innymi choreografię, którą magazyn Consequence nazwał “na poziomie musicalu gimnazjalnego”, można było dojść do wniosku, że właśnie doszło do upadku wielkiej gwiazdy, a jej łabędzim śpiewem zostanie muzyczno-widowiskowa wtopa zabarwiona potęgą kobiecej siły i niezależności. Prawda, niezależnie jak krzywdząca dla największych krytyków wokalistki, jest zupełnie inna – a mianowicie taka, że nawet w najniższym punkcie swojej kariery, Perry zdaje się przeskakiwać kłody rzucane jej pod nogi. Ponieważ pokaz, który wokalistka prezentuje w trasie, nie da się opisać inaczej niż niezapomniany. Rada, którą udzieliła magazynowi People, okazała się bardzo słuszna: “[…] radzę założyć wygodne buty i zadbać o odpowiednie nawodnienie organizmu, ponieważ sądzę, że wielu z nas będzie tańczyć przez całą noc”.

Na koncercie, który Perry zagrała 28 października w polskim Krakowie, zobaczyć można było wszystko, co przychodzi do głowy, kiedy myśli się o niej – kolorowe światła, bogate efekty specjalne, a może nawet – jak na nią przystało – ich nadmiar. Na scenie w kształcie dużego znaku nieskończoności (który miał służyć jako narzędzie do zbliżenia się do fanów) wokalistka zagrała najbardziej znane oraz najnowsze piosenki z jej repertuaru, wykorzystując przy tym rekwizyty sceniczne, dzięki którym po scenie poruszała się nie tylko własnymi stopami. Do swojej dyspozycji Perry miała między innymi uprzęże, za pomocą których była w stanie skakać z jednego krańca sceny na drugi i robić salta w powietrzu, czy wielkiego motyla, na którym sunęła ponad fanami i oglądającymi koncertu.

Jednak koncert poza tańcem i śpiewem prezentował też fabularyzowaną historię. W dystopijnym świecie przyszłości sztuczna inteligencja o nazwie Mainframe ukradła wszystkie motyle żyjące na świecie. Perry grająca postać cyborga KP143 ma za zadanie pokonać elektronicznego dyktatora, zbierając serca, które mają służyć za ulepszenia jej umiejętności. Piosenki, podczas których wokalistka podróżowała przez podwodne krainy, czy walczyła z przeciwnikami za pomocą, nie bójmy się tego stwierdzenia, miecza świetlnego były przerywane kilkuminutowymi rozdziałami filmowymi wyprodukowanymi za pomocą (lub też przez) technologię AI.

Nie zabrakło również żartobliwych interakcji z fanami. Na polskiej scenie poza wyzwoleniem swojej furii na maskotce labubu przypominającej samą wokalistkę, znalazł się też moment, żeby skosztować lokalnych słodkości. Perry w towarzystwie okrzyków fanów spróbowała batonika Prince Polo, Delicji i Ptasiego Mleczka (jedząc te dwa ostatnie w sposób niepoprawny, jak na Polaka przystało), by na końcu skrzywić się i wypluć cukierka nadziewanego wódką. Równie wyjątkowym zjawiskiem podczas najnowszej trasy była sekcja “Choose Your Own Adventure”, podczas której za pomocą kodu QR osoby na koncercie mogły zdecydować pomiędzy kilkoma piosenkami, która miała zostać zagrana przez wokalistkę. 

I można by było zadać sobie teraz pytanie, czy Katy Perry pod naciskiem fali krytyki zmieni kierunek swojej nowej muzyki i powróci z czymś, co oczaruje słuchaczy, tak samo jak te piętnaście lat temu, ale byłoby ono retoryczne. Ponieważ odpowiedź jest raczej znana – nie. W zasadzie od początku swojej popowej kariery wokalistka zawsze mierzyła się z dosyć mocną krytyką, czy to za jej stylistykę, mało innowacyjne piosenki, czy samą charyzmę, a na przestrzeni wspomnianych ostatnich dwóch lat, krytyka ta jedynie zaostrzyła swój kurs. Pomimo tego, Perry dalej robi to, co ona uznaje za słuszne dla niej i dobre dla jej fanów. 

Fanów, których na przestrzeni niespełna osiemnastu lat zdaje się nie ubywać, a z pokolenia na pokolenie może ich nawet przybywać. Wśród fanów wokalistki znaleźć można ludzi w wieku piętnastu, dwudziestu, a nawet trzydziestu paru lat, których łączy miłość do tej samej osoby i jej piosenek, które są hymnami muzyki pop pomimo upływu czasu. Właśnie to może być powodem, dla którego Perry nie odejdzie w zapomnienie przez kilka wizerunkowych wpadek. Jej najpopularniejsze piosenki z miliardami odsłon w różnych serwisach streamingowych wciąż trafiają do młodych osób z ich przekazem o wyjątkowości, sile i odwadze. Jej występy w różnych zakątkach świata są oglądane przez stadiony wypełnione tysiącami fanów, którzy czekają, by móc wykrzyczeć refreny do Dark Horse, Roar, czy Fireworks

Katy Perry pokazała, że niezależnie od tego, jaki styl muzyki dominuje na jej albumach, czy jakie tematy poruszają jej teksty, dalej z odwagą godną rebelianckiej nastolatki prostuje plecy i wypina pierś wobec głosów krytyki. Fakt nagrania i wydania złej piosenki, czy całej płyty zdaje się być dla jej najwierniejszych fanów czymś małostkowym. Dopóki widzi, że jej muzyka jest słuchana przez masy słuchaczy, a jej koncerty są wyprzedawane jeden za drugim, będzie dalej robiła to, co do niej należy jako gwiazdy – tworzyła nową muzykę i podróżowała po świecie. 

Ale kto wie? Może nagle się okazać, że wokalistka weźmie sobie do serca część krytycznych uwag i będzie za wszelką cenę starała się unikać wpadek ostatnich lat. Chociaż, jeśli miałbym o tym pomyśleć i przypomnieć sobie słowa, które Perry wypowiedziała na jej koncercie w Krakowie dotyczące “ignorowania krytyki”, mogę stwierdzić jedno. Zmienić się może stosunkowo mało, a Katy Perry będzie jak mantrę powtarzała wersy jej piosenki Daisies:

They tell me that I’m crazy, but I’ll never let ’em change me

’Til they cover me in daisies, daisies, daisies

https://www.metacritic.com/music/143/katy-perry/critic-reviews

https://people.com/katy-perry-teases-lifetimes-tour-suggests-wearing-sensible-shoes-exclusive-8781056

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry