W latach 90 doszło do obalenia komunistów, lecz przeobrażeni w socjaldemokratów
dalej partycypowali, już w demokratycznych wyborach w władzy. Rozliczenie było, lecz nie
na wszystkich szczeblach. Tych kogo należało usunięto z życia publicznego, lecz rozliczenie
nie było do końca satysfakcjonujące, postkomuna dalej żyje w polityce, szkolnictwie
wyższym, kulturze. W opozycji do nich narodził się ruch walczący z tym nieładem, kładący
nacisk na wolność osobistą oraz różnie w zależności od czasu akcentowaną tradycję lub
progres. Dwa bloki zdominowały politykę, przyzwyczajone społeczeństwo oddało się w
gruncie rzeczy wygodnej idei prostego wyboru. Przecież nie trzeba się zbytnio głowić nad
programem nieskończenie wielu partii, skoro mam pod ręką dwie dobrze znane i mogę z
łatwością uznać, która bardziej pasuje do mojej opowieści o przyszłości.
Życie w tym letargu jednak prowadzi do wielu degeneracji. Społeczeństwo z jednej
strony ma prosty wybór, a z drugiej jest zmęczone brakiem świeżości, innowacyjności. Po
prostu elity się zużywają, a nowe pokolenia z względu na zabetonowanie systemu nie mają
jak się przebić na szczyt. Wielu młodych po wstąpieniu do Unii wyjechało, do dzisiaj brakuje
wykwalifikowanych pracowników .Często pojawiają się inicjatywy mające wywrócić tzw.
stołek władzy, chcące zrobić rewolucję od wyrwania paneli po spalenie żaluzji. Jednak te
ruchy się po jakimś czasie zużywają, nie mają dobrego aparatu terenowego, pieniędzy,
zaufania omamionego polaryzacją społeczeństwa.
A jednak udało im się przezwyciężyć te trudności. Nowe ruchy polityczne powstałe w
ostatniej dekadzie, na trwałe wbiły klin w stateczność polityki do tego stopnia, że monopol
dwóch największych obozów został zniszczony. W wyborach prezydenckich udało się
wreszcie do drugiej tury wprowadzić kogoś, kto nie jest związany z głównymi partiami! Ba!
Nawet jego kontrkandydat jest z opozycji względem bipolarnego porządku. Co znamienne,
kandydaci mainstreamu otrzymali łącznie zaledwie 27%. Czekają nas ciekawe czasy, jednak
musimy również pamiętać o…
Hola hola, co? Przecież wybory prezydenckie są dopiero w przyszłym roku, żadne
sondaże nie mówią o rozbiciu duopolu PiS-PO, kampania się rozkręca. Tak, to wszystko
prawda, lecz nie o Polsce, a o Rumunii pisałem. Od 30 lat istnieje pod różnymi nazwami
partii duopol socjaldemokratów, czyli de facto postkomunistów, którym daleko do
progresywnej, europejskiej lewicy, oraz narodowych liberałów, którzy są ogólnie rzecz
ujmując centroprawicą. Partia Socjaldemokratyczna oraz Partia Narodowo-Liberalna
absolutnie zdominowały scenę partyjną, męcząc tym samym wielu Rumunów. Wiele
milionów emigrowało, kraj popadał w stagnację. Budziło to co nie dziwne wielką
konsternację. Ruchy miejskie, liberalne, silnie proeuropejskie oraz centroprawicowe
zbudowały silny konglomerat pod sztandarem Związku Ocalenia Rumunii, z którym
mainstream musi się liczyć przy rządzeniu. Z drugiej strony wykorzystując podłoże
najbardziej religijnego i konserwatywnego kraju UE urosła skrajna prawica. Z jednej strony
zbudowała swoją pozycję na silnej tożsamości prawosławnej większości Rumunów, a z
drugiej używają narracji znanej nam dla tzw. nowej prawicy w Europie jak np. AfD,
Konfederacja czy francuskie Zjednoczenie Narodowe, tj walka z islamizmem, zagarnianiem
suwerenności, postępującą ideologią LGBT/gender/woke (wybierz co Ci pasuje). W I turze
wyborów prezydenckich zwyciężył niespodziewanie kandydat, który miał w sondażach
maksymalnie 5% poparcia – Călin Georgescu. Prorosyjski, narodowy, konserwatywny,
antyeuropejski. Jego poglądy na sprawy międzynarodowe, w tym europejskie, można
sparafrazować w “Romania first”. Co ciekawe był urzędnikiem pracującym przy ONZ i
innych międzynarodowych organizacjach, uwiarygadnia to w oczach Rumunów w walce z
globalizmem, który według nich trzyma ich państwo w nędzy. Warto zwrócić uwagę, że
Georgescu zdobył swój elektorat w większości dzięki… Tik Tokowi. Używa tej aplikacji w
Rumunii ponad 60% społeczeństwa, w tym ta, która polityką się nie interesuje. Hasła o
tradycyjnej rodzinie, o tym że kiedyś mógł z mamą beztrosko żyć na wsi itd. Jednym słowem
zręczna kampania, która zachęciła nawet nie polityczną młodzież, po prostu scrollującą Tik
Toka. Jeśli zliczyć głosy wszystkich skrajnie, wręcz radykalnie prawicowych kandydatów, to
otrzymali łącznie 40% poparcia! Rumuni są głodni zmian, niestety ich uwaga wpada w
proste, populistyczne hasła o stabilności, bezpieczeństwie i suwerenności w przypadku kiedy
wywali się tych złych eurobiurokratów, NATO, Zełeńskiego. Pocóż by poruszać tematy
trudniejsze? Po co odpowiadać na pytanie, jak wykorzystać Unię? Może należy się w nią
bardziej angażować?
W opozycji do Georgescu stoi Elena Lasconi, polityczka wspomnianego powyżej
Związku Ocalenia Rumunii. Przedstawicielka liberalizmu, lecz konserwatywnego, a za razem
silnie euroatlantyckiego. Zjednała już sobie mainstream oraz tych Rumunów, którzy widzą
przyszłość w wspólnej, lecz ciężkiej pracy na rzecz europejskiego dobrobytu i
bezpieczeństwa. Tych Rumunów, którzy nie dali się omamić łatwym populizmem, lecz
kosztownym i tragicznym w skutkach. Populizm, który znowu chciałby przywrócić cyrylicę
w języku rumuńskim, którą odrzucono w XIX wieku w okresie budowania rumuńskiej
tożsamości. Co znamienne przyjęto alfabet łaciński mimo wiary prawosławnej, na znak
przynależności do kultury Okcydentu. Dosyć śmiesznym jest dla mnie fakt, że nie ważne czy
Rumunia żyje pod dyktatem wyborczym duopolu, czy ma rozbicie nieprzewidywalności,
dalej nie ma tam miejsca dla socjalnej,, progresywnej lewicy.
Czy taki scenariusz jest możliwy w Polsce? Czemu nie. Mamy podobną historię,
nasze położenie geopolityczne na styku cywilizacji i wschodniej swołoczy jest również
znaczące. Jednak wszystko zależy od nas. Nie wiem czy pójdziemy w antagonizację na
młodzieżowej, skrajnej linii Razem-Konfederacja, gdzie Mentzen prowadziłby kampanię
(rzecz jasna nie wyborczą a osobistą, bo wybory nie zostały ogłoszone), a Zandberg
namawiałby młodych, gniewnych socjalistów do buntu (ograniczonego do płakania, bądź
bezargumentacyjnego wycia). Mimo to życzę sobię i Wam, aby nasz system był bardziej
pluralistyczny, wieloaspektowy oraz zbudowany na politycznej konkurencji, nie plemiennej
wrogości. Uczmy się na innych, choćby na Rumunach, abyśmy mogli lepiej iść w przyszłość,
w kraju jak i Europie.
Borys Krzysztof Paszkiewicz




