Jednym z absurdalniejszych aspektów amerykańskiej polityki są endorsementy – udzielenie oficjalnego poparcia dla wybranego kandydata przez celebrytów czy organizacje społeczne. Czy wybory te jednak ukazały koniec tej nieszczęsnej ery? Spójrzmy na listę sławnych osób, które udzieliły poparcia Kamali Harris – jest to sama śmietanka muzycznego i kinowego świata. Zaczęło się od Taylor Swift, która po debacie prezydenckiej, ogłosiła wybranie kandydatki Demokratów. Wtem nadeszła fala – Bruce Springsteen, Lady Gaga, Billie Eilish czy Leonardo DiCaprio i wiele, wiele innych. Sporo osób również zadeklarowało, czego to nie zrobią w obliczu wygranej Trumpa. Mało oryginalni ogłosili wyjechanie z kraju. Bono jednak, wokalista zespołu U2, ogłosił zjechanie samochodem z klifu. W czasie kampanii doszło do wielu interesujących incydentów związanych z endorsementami, które chciałbym omówić.
Zacznijmy od Beyoncé – przez długi czas chodziły pogłoski, jakoby słynna amerykańska piosenkarka miała przeprowadzić koncert na jednym z wieców wyborczych Harris. Trąbiły o tym wielkie stacje, dumne z sukcesu kandydatki. I co by nie mówić – pojawiła się! Ludzie szczęśliwi, pół dnia czekali, aby obejrzeć darmowy występ uwielbianej piosenkarki. Wyszła na scenę! Ale nie zaśpiewała. Artystka przemawiała cztery minuty, po czym zeszła ze sceny, na co lud odpowiedział buczeniem. Za poparcie Beyoncé otrzymała 10 milionów dolarów.
Nie lepiej wyglądała przemowa Cardi B. Zaczęło się niezręcznie – zepsuły się telepromptery, przez co raperka przez dwie minuty próbowała podburzyć tłum do wiwatów, które przerywane były chwilami grobowej ciszy. Jej asystentka przyniosła jednak telefon, na którym spisane było całe przemówienie. Jest ono pełne świetnych cytatów. Cardi B jednak, w przypływie szczerości, wypowiedziała dwa zdania, które wystarczyły mi do szczęścia. Cytuję: „Kamala wie, że państwo jest w niebezpieczeństwie, że gospodarka musi stać się silniejsza. Wie, że ceny żywności i koszty utrzymania są zbyt wysokie. Cholera, są zbyt wysokie nawet dla mnie!” Majątek raperki szacuje się na 80 milionów dolarów. Ręce opadają. Swoją drogą, Cardi B opowiedziała kiedyś na swoim Instagramie pewną ciekawą historię z życia – z dumą i pewną dozą nonszalancji wyjawiła, że pracując jako striptizerka narkotyzowała mężczyzn, a następnie ich okradała.
Ciekawa sytuacja wystąpiła również w redakcji „The Washington Post”. Przez 36 lat udzielała ona oficjalnego poparcia (W 2020 roku wsparli Joe Bidena). Tym razem jednak właściciel czasopisma – Jeff Bezos, jeden z najbogatszych ludzi na świecie i dyrektor Amazona – zablokował poparcie. Doprowadziło to do wyłączenia 200 000 subskrypcji przez użytkowników i dużego poruszenia w mediach. Zarzucano bowiem, że multimiliarder skandalicznie kończy z tradycją i swoim majątkiem wpływa na wybory. Ale czy to nie trochę absurdalne? Jeff Bezos nie udzielił poparcia żadnemu kandydatowi. Czy w tym coś złego? Wygląda to jak wizja świata, w którym punktem wyjściowym jest poparcie konkretnego, establishmentowego kandydata. Już samo odsunięcie się od sporu i odejście w bok okazuje się być skandaliczne, a kto to widział poprzeć kogoś z drugiej strony sceny politycznej. Dosyć podobnie zresztą wygląda sprawa Elona Muska, który odkupił Twittera i przemienił go na X. Go również oskarża się o szerzenie propagandy. Nie wiem, na czym to polega w sytuacji, w której każdy na platformie może się wypowiedzieć. Nie wiem również, dlaczego oburzenia nie było widać, gdy Donald Trump został zsanowany na wszystkich głównych platformach społecznościowych. Choć się domyślam.
Tak, moi drodzy. Coś dziwnego dzieje się na światowej scenie politycznej. To samo zresztą widać w Polsce. Kreowanie narracji i nastrojów społecznych oddaliśmy w ręce artystów, muzyków i aktorów. Przywykliśmy już przecież do politycznych wypowiedzi Krystyny Jandy czy Barbary Kurdej-Szatan. Żyjemy w gwiazdokracji. Czy została ona obalona w Ameryce? Czy zwycięstwo Donalda Trumpa pomimo niechęci Hollywoodu zakończyło tę niechlubną erę? To się okaże w następnych latach. A jeśli nie – once more unto the breach, dear friends, once more!





