W Toruniu odbyło się niebywałe jak na dotychczasową historię Polski wydarzenie. Obecnie główny rozgrywający meczu o prezydenturę Sławomir Mentzen postanowił wykorzystać swoją okazję i wykonać piękny strzał na pustą bramkę. Szymon Hołownia w sposób wybitny skapitulował chwilę po ogłoszeniu wyników wyborów i przekazał swoje poparcie Rafałowi Trzaskowskiemu. Bez negocjacji, wyjaśnień afery NASK i nielegalnie finansowanej agitacji oraz zadeklarowania czegokolwiek. No tak, łatwiej uciąć kotu ogoń na raz niż po kawałku, będzie mniej boleć. Hołownia postanowił zakończyć sprawę jak najszybciej i odejść w tył. Tymczasem toruński browarnik nawet o tym nie myślał. Mając tak wielki kapitał polityczny postawił na walkę, z której to on wyjdzie jako zwycięzca.
Strzałem na pustą bramkę jest wykorzystanie okazji jaka wręcz wymusza zaangażowanie, czyli gra o poparcie. Z perspektywy Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego oczywiście obecnie widać nagły skręt względem kolegów z niższych pozycji wyborczych i właśnie o wykorzystanie tej okazji sprawa się rozchodzi. Tak jak wyżej napisałem, Hołownia poddał się podkreślając marginalizację swojej pozycji po absolutnym blamażu, czyli utraty ⅔ głosów względem 2020 r. Niemniej jednak Mentzen podjął się gry, która według mnie Nawrockiemu może nie wyjść na dobre o ile wygra prezydenturę.
Konfederacja w obu wariantach nowego gospodarza pałacu prezydenckiego wychodzi w mojej opinii na plus, jednakże wymagają różnych strategii działania. Długofalowo dla środowiska Mentzena politycznie w gruncie rzeczy lepszym wariantem jest domknięcie systemu przez Donalda Tuska z dwóch przyczyn. Przede wszystkim osłabiony zostanie konkurent na coraz bardziej ciasnej scenie prawicowej, czyli PiS. Tak jak w 2010 r. jedynym liczącym się środowiskiem prawicowym było Prawo i Sprawiedliwość, tak po 15 latach na prawej stronie Kaczyńskiego wyrósł silny Mentzen oraz nieprzewidywalny Braun. Osłabienie PiSu bez wątpienia wzmocni Konfederację, będziecie można grać kartą zwycięzcy całych wyborów (bardzo silne poparcie w I turze, walka o głosy głównych kandydatów) oraz podporządkowania sobie Nawrockiego. Bowiem do tego skraca się cała treść i przesłanie rozmowy dwóch kandydatów w Toruniu. Nawrocki absolutnie bez żadnego zawachania, nawet z celowym pominięciem aspektów socjalnych oraz sądowniczych, poparł to co głosi doktor Sławomir Mentzen. Co bardzo ważne złożył podpis, który dla człowieka prawicy wynoszący na ołtarze honor powinien coś znaczyć. Ma to szczególne znaczenie w drugim scenariuszu, w którym prezydentowi Nawrockiemu będzie można wyciągać zobowiązania z deklaracji toruńskiej.
Jednakże pozostając w wariancie zwycięstwa Trzaskowskiego warto zwrócić uwagę na kolejny aspekt, czyli coś co dla Polski według Konfederacji będzie złe, ale dla samej partii perspektywicznie dobre – aktywna władza. Rząd, który wreszcie wyzbędzie się wymówki, że “zły prezydent nie chce nam ważnych ustaw podpisać”,
będzie musiał wykazać się sprawczością. Kiedy koalicyjna ekipa Tuska ruszy z kopyta i zacznie implementować swoje postulaty, wtedy na pozycje osłabionego PiSu może wejść Konfederacja jako nowy, silniejszy i o wiele bardziej żywszy recenzent. Jeszcze nie wiemy co Mentzenowi zadeklaruje Trzaskowski, lecz w tym aspekcie nie ma to większego znaczenia, ponieważ cała strategia musi dalej iść w długi marsz, którego celem rozbicie jest duopolu. Rządowi należy pozwolić działać, aby wykazać jego wady, nieudolność oraz niekompetentność w kreowaniu swojej wizji Polski (o ile ona istnieje).
A co z prezydentem Nawrockim? Ano właśnie sprawa się w tym aspekcie lekko rozmywa. Oczywiście jest to prosta droga do budowy wspólnego, koalicyjnego rządu po wyborach parlamentarnych w 2027 r., jednakże w tym wariancie to PiS będzie partnerem dominującym, a nie tak jak by chciał Mentzen, aby od Konfederacji zależała przyszłość tworzenia rady ministrów. Z perspektywy politycznej, a nie patriotycznej wybór Nawrockiego nie jest fenomenalny dla środowiska Mentzena, będzie to w gruncie rzeczy wydłużenie stanu obecnego. Ciężko uderzyć rząd, który nic nie może oraz równie ciężko zaatakować prezydenta, który przecież był dla nas tak uprzejmy, podpisał wszystkie nasze postulaty i w sumie z racji ograniczeń konstytucyjnych nic nie może zdziałać. Mentzen bez wątpienia dobrze zrobił dając pole walki o swoje poparcie, ponieważ to inni muszą się ubiegać o jego względy i podpisywać zobowiązania, którego są względem niego, ale nie wobec nich. Bowiem Mentzen nic nie obiecuje, może wypuścić z niczym Nawrockiego i Trzaskowskiego jednocześnie rozgrywając ich jak frajerów, zdobywając wszystko o co prosił.
Prezydentura Nawrockiego zdaje się być pierwszym krokiem do budowy prawicowego rządu po wyborach za dwa lata, jednak może być ona jednocześnie jednoznacznym umocnieniem duopolu oraz polaryzacji. W sytuacji kiedy pałac zdobędzie przedstawiciel PiSu, który ma przed sobą potencjalnie kolejną kadencję do wygrania w pojedynku z delegowanym człowiekiem Tuska, musi bez żadnych wątpliwości walczyć z rządem. Rozgrzanie na nowo konfliktu PO i PiS może przyczynić się do wzrostu napięć społecznych do poziomu jakie widzieliśmy w 2023 r., a w przypadku wyborów parlamentarnych grana będzie narracja o powrocie do władzy Kaczyńskiego w koalicji z “ruskimi onucami, faszystami, seksistami” i innymi strasznymi słówkami z lewicowego żargonu. W tym kontekście frekwencja może być naprawdę wysoka i zmobilizować masy starszych ludzi, którzy dalej żyją wojenkami swoich partii politycznych. Fakt, młodzi nie kupują i z pewnością nie kupią narracji polaryzacji PO-PiS przechodząc na front Mentzen-Zandberg, lecz nawet wyborcy mający trzydziestkę na karku, wśród których wygrał kandydat Konfederacji, w mojej opinii mogą nie przechylić szali zwycięstwa. W takim scenariuszu partia Mentzena oraz Bosaka może zatonąć w fali polaryzacji.
Wybór najwyższego urzędnika RP jest absurdalny. Osobie z tak małymi kompetencjami dajemy niewyobrażalnie wielki mandat społeczny do władzy w niezwykle wąskim zakresie. Karol Nawrocki pomimo bliskości ideowej na poziomie myśli konserwatywnej z Sławomirem Mentzenem posiada wiele różnic, jednak nie przeważają one w wyborze między nim a Trzaskowskim. Jednakże długoterminowo kandydat PiSu może być udręką, a nie pomocną ręką dla Konfederacji. Blokowanie rządu w pokazaniu swoich możliwości, szczególnie tych z potencjałem konfliktowym, oraz podgrzanie polaryzacji przyćmi środowiska na prawo od PiS w ogólnym rozrachunku, ale mogą zyskać na wiarygodności wewnątrz swojego elektoratu. Deklaracja sama w sobie jest jedynie papierkiem, od którego można uciec “bo czasy się zmieniają” i co w związku z czym może przydać się jedynie na debacie prezydenckiej w 2030 r., aby wyciągać krzywoprzysięstwo prezydenta Nawrockiego. Same postulaty deklaracji toruńskiej jasno wskazują na kurs kolizyjny z rządem Tuska, tak więc nie widzę przyczyn do jej łamania. Co innego w przypadku rządów PiSu po 2027 r., kiedy okaże się, że budżet jednak potrzebuje dofinansowania ze strony obciążeń fiskalnych. Tak więc podsumowując widzę więcej minusów niż zalet prezydentury Nawrockiego dla Konfederacji, szczególnie że na prawicy trwa krwawa bitwa o dominację. Mentzen ma co chciał i może pozostawić rywali z tym czym do niego przyszli, co więcej udzielenie poparcia byłoby politycznym samobójstwem, które podważyłoby jego dotychczasową wiarygodność w walce o Polskę bez partii politycznych starców. Scenariuszy jest wiele i żaden nie jest bardzo zły dla Konfederacji, jednak w mojej opinii z politycznego punktu widzenia uwolnienie Tuska z kajdanów oraz podkopanie Kaczyńskiego jedynie pomoże Konfederacji w budowie nowej, polskiej prawicy.




