iloŚĆ czy jakoŚĆ

ILOŚĆ CZY JAKOŚĆ?

Nigdy nie interesowałem się samochodami. Nie mam o nich zielonego pojęcia. Wszyscy moi kumple rozprawiają dumnie o pojemności silników, koniach mechanicznych, oponach i innych cudach na kiju. Hołownia powiedział podczas ostatniej debaty, że od stania w garażu człowiek nie staje się autem. Coś w tym jest. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której musiałbym zagłosować na najlepszą brykę pod słońcem. Nie czułbym się ani kompetentny, ani przygotowany. Gdy tak siedziałem naszła mnie pewna myśl: chyba od samego stania w Komisji Wyborczej obywatel nie staje się wyborcą.

W Polsce każdy wybór to „święto demokracji”, czyli wiejski festyn, na którym zamiast waty cukrowej i popcornu rozdaje się „patriotyczne emocje” i naklejki „Głosowałem!”. Cały kraj wstrzymuje oddech, bo nadszedł dzień, w którym Polacy próbują udowodnić, że rozumieją wolność.

Namawiają ich do tego bezmyślni politycy, dziennikarze i gwiazdy establishmentu, krzycząc zgodnym chórem: „Idź na wybory!”. Dlaczego? Bo frekwencja to dziś bożek. Im wyższa, tym więcej populistycznych haseł i niespełnionych obietnic zostaje nam sprzedana. Wychodzimy więc tłumnie i tryumfalnie spod urn, z pyszną i wielką kiełbasą wyborczą w ręku.

Dlaczego nikt nie mówi, że głos większości jest zazwyczaj głosem bezmyślnym? Głosem bez analizy, struktury i krytycznego myślenia. Głosem oddanym, gdyż „tak wypada”. W badaniach CBOS, które regularnie śledzę, duża część obywateli wykazuje się rażącym brakiem wiedzy dotyczącej kompetencji urzędów, do których wybierają przedstawicieli. Później oczekują od Prezydenta obniżenia cen paliwa i cen energii elektrycznej. Serio?

Według badań jednym z głównych kryteriów wyboru prezydenta przez Polaka był fakt, czy jest przystojny, czy nie. No cóż, już dawno pogodziłem się z brakiem szans na zostanie prezydentem…

I to właśnie dlatego politycy promują kampanie na poziomie przedszkolnym. Nie jesteś modny, jeżeli nie wrzucisz sobie zdjęcia z urną, okraszonego hasztagiem i opisem. Uważam, że to bardzo sympatyczna praktyka, lecz nie idzie za nią nic więcej. Liczy się sam akt. A najważniejszy dla podejmowania decyzji powinien być proces.
Jestem najgorętszym bojownikiem demokracji. Jeżeli kogoś kochasz, musisz poczuć się odpowiedzialny. Nie każdy obywatel to głos rozsądku. Nie każdy obywatel to Sokrates z długopisem. Nie każdy akt wyborczy zasługuje na aplauz. Lepiej, żeby ci, którzy głosują na zasadzie „ładne zdjęcie z plakatu wyborczego”, zostali w przyszłą niedzielę w domu. To mój osobisty apel.

W dniu wyborów telewizje zrobią wszystko, żebyśmy uwierzyli, że dzieje się coś wzniosłego. Kamery pokażą staruszkę w berecie, która przyszła głosować, chociaż ledwo chodzi. Ujrzymy młodych ludzi z dziećmi na rękach, które mają być beneficjentami potencjalnego głosu rodziców. Lokale wyborcze zostaną przedstawione jako świątynia demokracji, a wyborca jako jej kapłan. Nikt nie powie, że świadomy brak wyboru również jest wyborem. Nie usłyszymy, że lepiej jest nie głosować wcale, niż głosować bezmyślnie.
Wielu moich znajomych mówi, że odda głos nieważny. Gdy pytam „Dlaczego?”, odpowiadają, że „nie ma na kogo głosować, ale WYPADA PÓJŚĆ NA WYBORY”. Trąci absurdem, prawda? Jak wiele ludzi myśli podobnie? Ilu obwyateli odda swój głos na chybił trafił, bo „TAK WYPADA”? Czy nie lepiej zrobić sobie grilla w wiosenne, ciepłe popołudnie lub pojechać na kajaki za miasto? Pozostawiam to do Twojej interpretacji.

Frekwencja sama w sobie nie jest cnotą, jeśli nie idzie za nią świadomość. Demokracja potrzebuje rozumnych, nie tylko obecnych obywateli. Obywatel uczestniczący dalej może stać się obywatelem biernym, jeżeli nie potrafi zabrać swojego głosu w racjonalny sposób. Presja społeczna i medialna bywa płytka – udostępnianie zdjęcia z urną nie jest tożsame z odpowiedzialnością wyborczą. Miejmy to na uwadze.

Mateusz Grabowski
Źródło badań CBOS: https://www.cbos.pl

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry