komu potrzebna jest jeszcze platforma obywatelska

Komu potrzebna jest jeszcze Platforma Obywatelska?

Ostatnie wybory co niektórym bardziej rozumnym członkom strony rządowej otworzyła oczy na bolączki oraz problemy kampanii Rafała Trzaskowskiego. Zbytnia brawura, sztuczność, giętkość lub najzwyczajniej w świecie bycie zbyt doskonałym. Ciężko Polakowi powiatowemu uwierzyć w ten wielkomiejski ideał, lecz nie to jest clou moich rozważań. Chciałbym zwrócić uwagę na problem szerszy, bardziej generalny. Problemem w tym kontekście nie jest już jedynie urząd prezydenta Warszawy, a stanowisko wiceprzewodniczącego PO. Ta pozycja jest symbolem, punktem zaczepienia dla dalszych dywagacji, których ostatecznym konsekwencją musi być odpowiedź na pytanie: po co i dla kogo jest partia Donalda Tuska?

Platforma przeszła długi marsz ideowy względem tego, co reprezentuje dzisiaj, o ile można to jakkolwiek logicznie określić. Bowiem kiedy PO tworzyło trio Olechowski, Tusk i Płażyński jasno było widać wyważoną kombinację ducha liberalizmu, wyrosłego z korzenia Kongresu Liberalno-Demokratycznego (pierwsza partia Tuska) oraz Unii Wolności (drugiej partii, po połączeniu z Unią Demokratyczną Tadeusza Mazowieckiego), z wrażliwością konserwatyzmu opartego o świeckie państwo, ale z zachowaniem porządku wartości czy neutralności światopoglądowej urzędów (strona Płażyńskiego). Jasno było widać kręgosłup, który ubogacał wiarygodny dla tego środowiska proeuropeizm, jako środek do zwiększenia efektywności polskich reform rynkowych Balcerowicza. Wstąpienie do Unii było krokiem do rozwoju polskiego kapitalizmu oraz ducha demokracji w społeczeństwie. Nie ukrywam, że do takiej Platformy jest mi blisko, dążenia do decentralizacji państwa oraz walki z korupcją były i są nadwyraz potrzebne. Jednakże wiele rzeczy stało się w ciągu ostatnich dwudziestu lat.

Wielu zacnych ludzi odeszło z Platformy skazując ją na dryfowanie w nowe kierunki. Konserwatywne skrzydło pod szyldem Płażyńskiego i Jana Rokity skapitulowało wobec rosnącej pozycji Tuska, silnego lidera obozu już nie tyle co ideowego, a politycznie pragmatycznego. Pragmatyzm polegał na odejściu od sztywności do elastyczności, w kierunku szerokiego spektrum świadomości mas ludzi, których nie interesują akademickie rozważania politologów, lecz to, aby w ich domu była ciepła woda. Tak bowiem po 2007 r. i dojściu do władzy Tusk z twardego liberała przeobraził się w wazon, do którego można wlać cokolwiek, a dalej będzie brzmiało autentycznie. Jedynym przymiotnikiem, który w istocie określałby obecnie oprócz cynizmu Tuska oraz bycia opozycją dla PiSu jest proeuropeizm, z różnicą taką, że Unia już nie jest środkiem a celem w samym sobie.

W istocie rzeczy nic tak nie charakteryzuje Platformy jak przywiązanie do nie tyle co wartości unijnych, co do ośrodka elit, które wspierają Tuska, są jego zapleczem. W masie społeczeństwa, która w gruncie rzeczy nie jest jakoś często szczególnie okraszona politycznymi zaimkami, taka strategia ma sens. Szeroki strumień narracji jest łatwiejszy w przyjęciu niż toporne hasła o prywatyzacji, deregulacji, niskim długu publicznym oraz ustanowienia legislacyjnych ram bezpieczeństwa dla wolnego rynku. Skoro ludzie nie mają poglądów na wszystko, to po co mamy mieć je my? Bądźmy głosem emocji, nie postulatów. W 2005 r. PO miało konkretny plan działania, oprócz postulatów po prostu wybijał się duch tego programu, coś co napawała go ideowością oraz kręgosłupem, po którym można było przewidzieć dalsze działania partii w przyszłości bez szczególnego namysłu. Na tym polega ideowość – na przewidywalności ze strony wyborców.

A teraz? W 2023 r. nie zaprezentowano nawet programu wyborczego, a jedynie 100 konkretów na 100 dni. Abstrahując od lenistwa i braku realizacji większości tych postulatów, to nasuwa się pytanie co po tym terminie? Nowy program? W obecnych realiach jest to w sumie niepotrzebne, ponieważ polityka zeszła nam na absurdalnie niski poziom. Z dyskusji o wizji Polski, przeszliśmy do sytuacji kiedy Tusk mówi, że ten kto ma w polityce wizję… powinien udać się do lekarza. Z pewnością taka szeroka, emocjonalna narracja o odsuwaniu PiSu od władzy jest łatwa, jednak nie jest żadną alternatywą. PO nie posiada żadnego punktu zaczepienia, który przyciągnął do niej kogokolwiek oprócz starszych ludzi ziejących nieokiełznaną nienawiścią do drugiej strony, która w gruncie rzeczy ma ten sam program socjalny, kredytowy, mieszkalniczy, gospodarczy czy energetyczny.

Cynizm aż bije z współczesnej Platformy, która przybrała model szerokiego obozu, dla ludzi światłych, oświeconych i europejskich, jakkolwiek można to interpretować. Za grosz nie rozumiem jak można ich uszlachetniać mianem liberałów, skoro Donald Tusk w wywiadzie dla Polityki stwierdził, że już w pewnym sensie jest socjaldemokratą. Nie widzę takiego sensu, ponieważ obecnie nie reprezentują w swoim nieistniejącym programie oraz w rządowej praktyce ducha myśli liberalnej. Spółki skarbu państwa jak były tak są i prywatyzacji na horyzoncie nie widać, a TVP szczujnią dalej pozostała, ponieważ oni nie potrafią niczego nowego wymyślić. Jak Kurski zrobił, tak zostawili, przecież to w sumie dla nich korzystne. Zamiast ideowości dostajemy argument emocjonalny, musimy utożsamić się z tą lepszą, nowocześniejszą Polską, tylko na czym to wszystko polega? Dlaczego PO będąca w koalicji rządowej dalej musi stanowić opozycję (!) dla opozycyjnej partii Kaczyńskiego? Niestety dzieje się tak, ponieważ jest to koszt konfliktu personalnego, w którym poważne sprawy schodzą na dalszy plan. Musisz być w jednej lub w drugiej Polsce. Jaka jest nasza? No wiesz, dobry samochód, poczucie bycia “normalnym”, posłuchamy dobrej muzyki a na koniec pośmiejemy się z patologicznego wschodu, opartego o wódkę i codzienne słuchanie koguciego wycia jako najwyższej rozrywki. Wiem, to są stereotypy, ale na tym przecież zasadza się cała wizja PO. Oprócz aborcji, związków partnerskich i członkostwie w UE (które w sumie popierają wszyscy i co ciekawe obecnie stali się takimi samymi krytykami nowych przedsięwzięć unijnych jak PiS czy Konfederacja) nie widzę niczego więcej, co przykuło by realną uwagę.

Aby zrozumieć dosadnie do czego dążę należy uzmysłowić sobie ważną sprawę – nie jesteśmy wszyscy ekspertami. Niestety główne partie żerują na konflikcie starych ludzi dla równie starych ludzi i zapewne dla tego dostali liścia w policzek w I turze wyborów prezydenckich, gdzie w grupie od 18 do 39 lat wygrał Sławomir Mentzen, a Adrian Zandberg do 29 roku życia zajął drugie miejsce. Większość ludzi nie ma szczególnie rozwiniętych poglądów i nie jest to żadna ujma! Jednakże takich o wiele łatwiej wtoczyć w spór coraz częściej oparty o personalia oraz emocje, które definiują czy jesteś lepszy lub gorszy. Jesteśmy zalewani strumieniem, a może bardziej ściekiem w gruncie rzeczy mało wyrazistych postulatów, których nic nie łączy w teorii, lecz ponad tym stoi po prostu bycie rządzącą opozycją. Wybija się z tego jedynie wizja Polski wielkomiejskiej, dla średnich i bogatych, lecz pomijająca plebs, który głosuje nie tak jak powinien, jedynie żerujący na “naszym” bogactwie. Od 2015 r. widać coraz bardziej otaczanie wielkich miast zachodu przez gminy, w których wygrywa PiS. Można tak dalej w tym tkwić, lecz posiadanie jedynie zmiennych masek w zależności od decyzji Kaczyńskiego jest żałosne i bardzo krótkowzroczne. W takim scenariuszu nie widzę innej przyszłości jak powolny upadek, a może bardziej zasiedzenie się Platformy w ośrodkach miejskich, które nie chcą się utożsamić z resztą, Polską ludową, która posiada inną wrażliwość patriotyzmu czy polskości.

Niemniej jednak nie zginą, lecz gnić będą, bowiem pycha ogarnia ich serca, a mózg przeżarty jest chorobliwą nienawiścią. Liberalizm zniknął w odmętach dziejów, ustąpił sondażom oraz ukłonom mieszkańców wielkich miast. Polski się tak nie wygra, lecz można tak trwać. Młodzi Platformę odrzucają, a starzy no cóż, najdosadniej mówiąc prędzej czy później odejdą. Konflikt nie przechodzi z pokolenia na pokolenia, lecz odchodzi wraz z narastającą katastrofą demograficzną. Bowiem wieczne życie w konflikcie i brak wyrazistej twarzy skazuje ich na brak wiarygodności we wszystkich ważnych sprawach trapiących obecną Polskę, czyli m.in uniezależnienie NBP, prywatyzacja i komercjalizacja większości spółek skarbu państwa, ogarnięcie szalejącego długu czy chociażby reforma energetyczna kraju. Pod lupą nie różnią się niczym od PiSu, a jedynie narracją, której słowa są niestety dla wielu zacietrzewionych ważniejsze od czynów oraz faktów.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry