W ostatnich tygodniach na zryw patriotyczny względem partyjnych machlojek zebrał się marszałek Sejmu Szymon Hołownia. W bohaterskim czynie obronił nas przed anonimowymi i zakulisowymi podżegaczami do zamachu stanu. W istocie po prostu zrealizował swój konstytucyjny obowiązek względem rozhisteryzowanego jazgotu tych, którzy do porażki jeszcze nie dojrzeli, ale czy sam marszałek promocyjny 4,99% zrozumiał swoje błędy?
Z całą pewnością odrobił lekcję z asertywności, jednak na swój ułomny sposób. Zamiast robić to tam gdzie trzeba, tj. w sprawach wymagających większości sejmowej czyli projektów ustaw, wybrał drogę pultania. Mimo że szanuję Hołownię za szacunek do instytucji praworządności i realizacji jego powinności w związku z zaprzysiężeniem nowego prezydenta, wybranie tego momentu jest dosyć niefortunne.
Robienie afery, dawanie publicznie głosu oraz podgrzewanie teorii spiskowych o masowych fałszerstwach jedynie znowu daje pole manewru opętanym zwycięstwem Trzaskowskiego. Naprawdę, jest wiele więcej spraw do rozstrzygnięcia o rozważenia w sytuacji, kiedy absolutnie wszystkie najważniejsze osoby w państwie łącznie z Donaldem Tuskiem nie podważają wyniku wyborów. Po dwóch latach umizgów oraz bycia bezpłciowym dodatkiem koalicyjnym nagle Polska 2050 wstała do boju tylko że na tej asertywności mogą nawet więcej stracić niż by zyskali.
Nawet najbardziej honorowa walka z wiatrakami pozostaje dalej komicznym wytworem rodem z Cervantesa. Kiedy mieli dowozić nie dowozili, a kiedy postanowili stawić na swoje, to akurat na konflikt. Wprawdzie powiedziawszy widać przecież, że na patriotycznym uniesieniu miłości do porządku konstytucyjnego przez Hołownię wiele jego partia nie uzyskała. Można powiedzieć o nowej pani minister kultury i dziedzictwa narodowego, jednak czy jest to równowarte z nieuzyskaniem stanowiska wicepremiera oraz wicemarszałka Sejmu, o którym już od dawna było mówione? Czy ta awantura o nic jest warta bycia spychanym do roli piątego koła u wozu koalicji? Warto w tym momencie zwrócić uwagę na elektorat.
Po pierwsze kto jest jeszcze tym elektoratem i o co trwa gra? Po rozwodzie Trzeciej Drogi z całą pewnością było do przypuszczenia, że będzie trzeba walczyć o swoje jak najbardziej zadziornie. Udowadniają to sondaże, regularnie wciskając Polskę 2050 pod próg wyborczy bądź wahając się wokół niego. Dojście po rozum do głowy, że wreszcie należy działać jedynie uwidoczniło brak jakiekolwiek planu oraz paniczny strach przed polityczną marginalizacją. Z jednej strony mamy walkę Szymona Hołownia z spiskowcami widmo, ale również jest Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, która do walki z deweloperami wykorzystała w 100% program koalicjanta z Lewicy.
Czy aby na pewno na to czekają ludzie? Od początku kiedy pamiętam Hołownię uznawałem za nijakiego, już od 2020 r. budził we mnie dziwne uczucia. Potrafię odrzucić jego zawodową przeszłość, jednak on w niej dalej tkwi, stąd też wynikają jego showmanskie wstawki zamiast długotrwałej politycznej strategii. Czy wyborcy uwiedzeni raz dadzą jeszcze raz mandat zaufania? Jak widać dystansowanie się od Tuska i Kaczyńskiego, będąc przy Tusku przyniosło jedynie 10% spadek poparcia w wyborach prezydenckich, a to dopiero początek. Skoro lepsza wersja PO nie wyszła, to dlaczego mielibyśmy ją popierać?
Polska 2050 płaci za swoje błędy. Mając szansę być od 2020 r. partią merytorycznego, przedsiębiorczego centrum niepopadającego w pułapkę skrajnego, importowanego z Zachodu progresywizmu. Wszystko było na tacy. Hołownia oprócz bycia telewizyjną gwiazdą miał za sobą lata publicystyki, mógł być wiarygodny w głoszeniu “bardziej ludzkiego” konserwatyzmu, dla tych którzy jednak wolą dalej Europę, ale jednak Platforma stała się przeżytkiem. Merytoryczni ludzie na zapleczu jak generał broni Mirosław Różański, Michał Kobosko, Ryszard Petru itd. mogli robić dobrą robotę dla formacji. Niestety w sytuacji kiedy obrano drogę mówienia losowych postulatów, zamiast trwać przy idei stanowiącej kręgosłup, obrano kurs na mieliznę. Nieważne jak bardzo wykształceni i niezwykli by byli ludzie od Hołowni, ponieważ w swoim przekazie nie mieli do przekazania kluczowego aspektu na dłuższy dystans – treści.
Projekt, który miał odświeżyć polską politykę może co najwyżej poruszyć w ruch kurz na stercie przeżytków, które wypadły poza główny obieg. Jest szansa, że się mylę i jakoś uda się znowu wejść do Sejmu, tylko że z jakim celem? Co wiedzie główny prym w formacji Szymona Hołowni? Jeśli na to nie znajdzie się odpowiedź to będziemy skazani na awanturnicze zrywy, które prowadzą jedynie do większych konfliktów w rządzie. Możliwe jest podpięcie się pod nowy ruch polityczny, którego nie znamy, ale w tym wypadku Hołownia staje się tym z czym chciał 5 lat temu walczyć – politykiem z zawodu dla dochodu. Marszałek w swoich wypowiedziach nie kryje się, że nie boi się rezygnacji i odejścia od polityki, lecz w takim razie z jakim dorobkiem odejdzie ze sejmowej sceny? Z ustawą o smartfonach w szkołach? Rozumiem, że może to być ważna sprawa, pomijając fakt, że mogłyby o tym decydować autonomicznie szkoły, to Polska 2050 na razie stanowi poletko osób, które zapewniają parlamentarną większość. To chciał osiągnąć Hołownia?
Nie widzę lepszej twarzy polityki, nie widzę idei oraz planów, a ponadto nie widzę strategii, której miejsce zastępuje działanie w amoku. No cóż, za błędy przeszłości się płaci, a bycie opozycją do Tuska w rządzie Tuska brzmi nader absurdalnie. Na pewno są jeszcze ludzie, którzy wierzą w Szymona Hołownię, jednak pytam się po co, jeśli uśmiechnięta strona jest u steru? Polska 2050 miała być odpowiedzią na nieudolność elit platformianych na pokonanie PiSu u szczytu jego potęgi w 2020 r. Obecnie kiedy Kaczyński został wypchnięty z ław rządowych potrzeba budowania alternatywy dla zwycięzcy jakim jest Donald Tusk jest po prostu bez sensu. Wypada jedynie stwierdzić, że miał złoty róg, a nie wiadomo czy jeszcze będzie mu dane kliknąć złoty przycisk w TVN. Ciekawa byłaby to degrengolada stanowiska Marszałka Sejmu z powrotem do roli śmieszka, w sumie będzie musiał zdjąć jedynie garnitur.




