paŃstwo bezdymne

PAŃSTWO BEZDYMNE

Rząd po raz kolejny wypowiedział wojnę papierosom. Odnoszę wrażenie, że włodarze Polski czują się już „bezradni” w walce z korupcją, chciwością banków, deweloperów, lobbystów i innych im podobnych, więc szukają sobie innych zajęć. Kasy w budżecie jest jak na lekarstwo, więc trzeba szukać pieniędzy w kieszeniach palaczy. Podwyżki cen obejmują tradycyjne papierosy, tytoń, cygara, płyny do e-papierosów i tzw. „jednorazówki”. Rządzący chcą ograniczyć ich konsumpcję i zadbać o stan zdrowia Polek i Polaków. Urocze, prawda?

Naród polski z papierosem w ustach zawsze wyglądał jakoś bardziej „cool”. Ikoniczne zdjęcia ze strajku „Solidarności” w Stoczni Gdańskiej, gdzie Lech Wałęsa z „Klubowym” w ustach zagrzewa do walki o swoje prawa robotników, na stałe wpisały się w naszą mitologię narodową. Przed wojną paliliśmy z biedy, w PRL-u z nudów, a teraz palimy za karę. Państwo wzięło się bohatersko za naszą nikotynową duszę i podnosi akcyzę. Dla zdrowia. Budżetu oczywiście.

W Polsce pali około 7 milionów osób. To tyle, co cała populacja Węgier. Co trzeci Polak po czterdziestce pali, albo rzuca, albo wraca. Kraj, który nie potrafi wyprodukować własnych aut, potrafi wyjarać 40 miliardów papierosów. To dopiero przemysł ciężki!

Z ŻYCIA WZIĘTE

Ministra mówi, że chodzi o „walkę z uzależnieniem”. Według mnie to walka z wiatrakami. Czy takie rozwiązanie przyniesie korzyści na dłuższą metę? Mam pewne wątpliwości. Od znajomego polityka dowiedziałem się, że w ministerstwie, o którym mówię, lecz nie wymienię jego nazwy wprost (ale zaczyna się na „Z” i kończy na „drowia”), urzędnicy korzystają z tzw. palarni podczas przerwy od wytężonej pracy na rzecz wydłużenia średniej długości życia obywateli. Jak mawiał Kubuś Puchatek – każdemu należy się małe co nieco.

Pewnego razu w Sejmie palarnia była tak zadymiona, że strażacy przyjechali, myśląc, że to pożar. Okazało się, że to „Zebranie klubu poselskiego przed obradami”. Chciałbym podkreślić, że ta anegdotyczna legenda niesie za sobą przesłanie o kastowości i hipokryzji polskiej klasy politycznej.

Mój znajomy palacz twierdzi, że papierosy są drogie tylko wtedy, gdy Polak nie pije. Bo jak pije – to jest mu wszystko jedno.

PALENIE XXI WIEKU

Palenie, niegdyś symbol wolności, dzisiaj staje się coraz bardziej obciachowe. Palenie zniknęło z telewizji, reklam, bilbordów i gwiazdorskich ust podczas wywiadów. Choć dane pokazują spadek liczby palących, to jak na złość papieros wciąż ma się dobrze – wystarczy podejść pod dowolną uczelnię czy galerię handlową, by się o tym przekonać.

Społeczny klimat wokół palenia jest bardzo dziwny. Z jednej strony zewsząd dobiegają nas sceny, zdjęcia i historie o ludziach z nowotworem, a z drugiej próbuje się nam wciskać kit o „zdrowszych alternatywach”. Wszystko stało się albo czarne, albo białe. Walka z paleniem stała się elementem wojny polsko-polskiej. Czy słusznie?

Według badań, ponad 60% polskich nastolatków ma za sobą „nikotynową inicjację”. Wśród nich 55,6% rozpoczęło od tradycyjnych papierosów, a 32,3% od ich elektronicznych zamienników. Codzienne palenie w staroświeckiej formie deklaruje ponad 11,4% niepełnoletnich uczniów. Mam nadzieję, że siedzicie wygodnie. Zapnijcie pasy i uważajcie, by nie spaść z fotela, gdyż według socjologów, aż 47,6% z puli polskiej dziatwy deklaruje, że codziennie zaciąga się e-papierosami. Brzmi poważnie… Rząd podnosi ceny, umywa ręce i myśli, że to wystarczy.

Palenie jest główną przyczyną chorób oddechowych i krążenia. Odpowiada za 70 tysięcy zgonów w Polsce. To paradoks, że producenci papierosów zabijają swoich najwierniejszych klientów. Mówiąc serio – problem jest realny. Każdy z nas stracił bliską osobę na skutek jej choroby związanej z papierosami.

RZUCANIE Z GODNOŚCIĄ

Mam wrażenie, że chorobę, jaką jest nałóg nikotynowy, traktuje się mniej poważnie. Więcej uwagi poświęcamy zmagającym się z alkoholem, narkotykami czy hazardem. Zawsze, gdy państwo bierze się za walkę z negatywnymi zjawiskami, kończy się to groteskowo i niesmacznie. Bo to chyba nie jest rola państwa.

Napiętnowanie palaczy, „wykurzenie” ich z knajp, biur, toalet i życia publicznego nie przyniosło żadnych rezultatów. Ale zamiast zmądrzeć, władza podnosi podatek akcyzowy, straszy zdjęciami zgniłych płuc i nóg, tworzy palarnie, które wyglądają jak cele śmierci dla grzeszników Kodeksu Sanitarnego, i wystawia się na pośmiewisko. A problem jest, krótko mówiąc – palący.

Jeżeli naprawdę chcemy pomóc palaczom rzucić palenie, zacznijmy traktować ich poważnie. Nie jak bezmózgie popielniczki na dwóch nogach, którym trzeba podnieść VAT, aż nie będą w stanie się podnieść. Uzależniony kupi paczkę nawet za 200 złotych kosztem jedzenia i innych życiowych przyjemności. Gonitwa kota za ogonem będzie trwać w nieskończoność, dopóki nie przedstawimy konkretów.

MORALIZMY DO KIESZENI

Jeżeli ktoś myśli, że rzucenie „dymka” to kwestia silnej woli, to znaczy, że nigdy nie miał żadnej słabości oprócz głupoty. Palenie to nie tylko nałóg – to rytuał, poranek, pretekst do rozmowy i punkt zwrotny każdej długiej przerwy w szkołach. Nie zbawimy palaczy, tłukąc ich kijem po plecach i serwując im obrazki z truchłem na paczce ich zgubnych przyzwyczajeń, tylko rozmową, zrozumieniem i… ciszą, gdy się nie uda.

Pokazywanie palaczom wykresów i tabelek przygotowanych przez ekspertów ze stolicy, jak widać, nie działa. Pomaganie zazwyczaj polega na uszanowaniu ambiwalencji. Zamiast krzyczeć: „TRUJESZ SIEBIE I INNYCH”, można zacząć od: „trudno jest rzucić, prawda? Pamiętasz, że nie jesteś z tym sam?”. I nagle, w toku rozmowy, okazuje się, że człowiek, który wypala paczkę dziennie, nie jest pasożytem NFZ-u i „trucicielem”, tylko kimś, kto od dawna nie lubi samego siebie za tego papierosa, ale nie ma wystarczająco siły i zaparcia, by zgasić go na dobre.

Empatia wobec osoby zmagającej się z dramatem uzależnienia nie jest podaniem e-papierosa w wersji elektronicznej bez nikotyny czy innego „zdrowszego zamiennika”. Kluczem jest chyba wyciągnięcie ręki bez pogardy. Czasem warto zapytać: „Dlaczego palisz?”, zamiast: „Dlaczego jeszcze nie przestałeś?”. Łatwiej jest wyprowadzać kogoś z płonącego budynku za rękę, niż wypychać go na siłę. Każdy dobry strażak to potwierdzi.

I jeszcze jedno: nie każdy palacz chce rzucać. I to też trzeba przyjąć z humanistyczną pokorą. Wolność to nie tylko prawo do wyborów, ale również prawo do błędów. Pomoc zaczyna się wtedy, gdy dajemy drugiemu człowiekowi przestrzeń na dobrą decyzję, a nie próbujemy zrobić z niego na siłę idealnego obywatela „bez zapachu”…

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry