strachy na wrÓble

STRACHY NA WRÓBLE

Człowiek budzi się jak co rano. Kawa, śniadanie i piękny, ciepły, lipcowy dzień na horyzoncie. Po intensywnej gimnastyce postanawiam włączyć telefon, by uzupełnić mój mózg wiedzą o Polsce i Świecie Współczesnym. Idyliczna puenta kończąca mój i Twój poranny rytuał zawsze okazuje się być masochizmem w formie najczystszej, wręcz krystalicznej.

Na ekranie pojawia się sensacyjna wiadomość. Kolejny seryjny morderca zastrzelił całą swoją rodzinę. Panie Tadku spod Limanowej – wstydziłby się Pan! Wszyscy wytykamy Pana palcem i poszukujemy. Bekniesz Pan za to! Rzeźnik ze Starej Wsi okazał się na tyle groźny, że tabloidy i rządowe instytucje pośpiesznie przysłały mi wytyczne co do ewentualnego skrzyżowania naszych dróg.

A ja? Ominąłbym go szerokim łukiem i poszedłbym dalej. Dlaczego miałbym się wtrącać w nieswoje sprawy?

Pan Roman z Warszawy ciągle mówi do mnie przez ekran, że odebrali mi demokrację i wolność wyboru. Wtóruje mu przy tym rzesza jego uczniów, wyznawców i sympatyków. A ja? Sam nie wiem… Każdy ekspert mówi co innego. W gruncie rzeczy słowo rozmywa się jak babka z piasku na plaży w Mielnie, gdy skotłowana wiatrem fala rozbije się o brzeg w typowym dla siebie kaprysie.

W komentarzach pod wywodem Pana Romana Pani Alina napisała komentarz: „Trzaskowskiemu ukradli głosy, a Giertychowi zajebali rozum!”. Podskórnie się z nią nie zgadzam. To wszystko w imię zasady, że z pustego to i Salomon nie naleje.

Pan Sławek wraz z Panem Jarkiem krzyczą, że przywożą do naszego domu niechcianych gości o ciemnej karnacji. Podobno kradną, zabijają i gwałcą. Do tego pierdzą w stołek i śmierdzą. Wydaje mi się, że przywożący ich tutaj Niemcy niechybnie pomylili ich z naszymi rodakami. W końcu geografia bywa nieubłagalna. Zwrot niechcianych przybyszy ze Wschodu do kraju ich zamieszkania mógł zamieszać w głowach oficerów znad Renu. Moim zdaniem wypadli z wprawy. Ostatni raz deportowali jakieś osiemdziesiąt lat temu…

Scrolluję dalej i widzę młodych i pięknych ludzi, którzy przykleili się do asfaltu, oraz rosłych, lecz delikatnie nieporadnych stróżów porządku publicznego, którzy próbują ich odkleić. Młodzi krzyczą, że są ostatnim pokoleniem. Zakończenie epoki świata w ich kosmologii uważam za niewłaściwe. Po prostu.

Tęga mina, mentorski ton głosu, połączony z antykapitalistycznymi hasłami, kontrastuje z młodocianym z kubkiem Starbucksa w ręku, nowymi Vansami na nogach i nagrywającym zaistniałą sytuację iPhonem.

Przemilczę kwestie szczepionek, płaskiej ziemi, 5G, czapeczek foliowych, III Wojny Światowej, „Czarnego Papieża”, irańskiej broni nuklearnej, Kim Dzong Una, żmii zygzakowatych na tatrzańskim szlaku i salmonelli w zapiekance podpcimskiego baru. Nie mam miejsca na papierze (elektronicznym).

STRACHY NA LACHY

Strachy na wróble zawładnęły moim i Twoim życiem już dawno temu. Lecz nie o to mi chodzi. Zastanawiam się bardziej nad wpływem bombardowania społeczeństw negatywnymi zjawiskami w dobie Internetu oraz sztucznej inteligencji. Jak się okazuje, promieniowanie głębokim, wielopoziomowym sceptycyzmem stało się zagwozdką dla psychologów, socjologów i medioznawców.

W epoce, gdy wiadomości nie nadciągają już pocztą ani gołębiem, lecz strumieniem pulsującego niepokoju, nasz umysł wariuje. Kończąc jeść popołudniowy obiad, przeżyliśmy już dwie katastrofy lotnicze, polip na pośladku Króla Karola III, zniszczone sądownictwo i nawał nielegalnych ludzi. Na deser – katastrofa ekologiczna, połączona z nuklearną apokalipsą. Pewnie nie zrobiło to na Tobie większego wrażenia… Masz tak codziennie.

Po 14-minutowym seansie informacyjnych sensacji mózg – zgodnie z badaniem Johns Hopkins – wykazuje znaczny wzrost objawów lęku i depresji. Robi się kruchy, jakby ktoś włożył go do mikrofali, włączając funkcję gotowania na parze. Zaczynamy dramatyzować błahostki. Catastrophizing to zjawisko, które przybiera na sile, coraz częściej nękając młodych ludzi. Ciekawe dlaczego?

W kawiarnianej przestrzeni, gdzie latte miesza się z cynizmem prowincjonalności, następuje kolejny efekt – negativity bias. Po kilku dniach doomscrollingu publikacje naukowe pokazują wzrost objawów PTSD, niepokoju egzystencjalnego i poczucia bezradności. Głowa robi się jak tramwajowa szyba w zimę – szara i niewyraźna. Człowiek zaczyna kochać strach, pogardę i nienawistną aurę. A potem dziwi się, że sąsiada lub kolegę z pracy traktuje jak awarię systemu społecznego.

NO I MAM CIĘ! Wpadłeś w moje sidła. Nastraszyłem Cię w artykule, który wyśmiewa i krytykuje podobną postawę w mediach i wśród polityków. Proszę wybaczyć ten zabieg. Chciałem uwypuklić proces, który zachodzi w głowach każdego z nas. Dziwna mieszanka dystansu wobec świata i niechęci do samego siebie serwowana jest w zamian za moją i Twoją uwagę, czas i pieniądz.

Chciałbym tylko powiedzieć, że karmią nas głównie złem. Nie podoba mi się to. Każdego dnia miliony ludzi pomagają sobie nawzajem, kochają i przyjaźnią się – cicho, bez kamer i dźwięku. Lekarz wraca z dyżuru po 30 godzinach, ale zanim pójdzie do domu, odwiedza swojego pacjenta, bo „ten pan nie ma nikogo”. Sąsiadka robi zakupy starszej pani, nie dla lajków, tylko dlatego, że chce. Młodzież pije tanie wino i popala kiepskiej jakości fajki, ktoś oddaje obcemu nerkę i kilka mililitrów szpiku. Słońce wschodzi z samego rana, a ptak ćwierka na drzewie podczas chwilowej przerwy w ucieczce przed kotem. Niestety, nie znajdziemy tego w mediach…

Świat absolutnie nie jest idealny. Ale w każdym zakątku codzienności – między polityką, dramatami i zgiełkiem – istnieje cichy nurt dobra, który trzyma ten świat w kupie.

A Ty? Nakarmisz dzisiaj swój lęk?

MY.

My, Młodzi, jesteśmy już zmęczeni światem, który dziedziczymy. Społeczeństwo stało się zbyt konsumpcyjne. Również w zakresie pozyskiwania i przetwarzania informacji. Zapytałem kiedyś pewną dziennikarkę o wymagania, które wielkie redakcje nakładają na swoich pracowników. Odpowiedziała, że w tym zawodzie liczy się tania sensacja, silna emocja i szeroko pojęty VIRAL.

Informacja stała się orężem w niepowołanych rękach. My, pokolenie ludzi wszechwiedzących, pokochaliśmy się z przemysłem medialnej narracji. Jestem jak najdalszy od moralizowania. W demokracji to naturalna oczywistość. Postawmy jednak pewną hipotezę. Otóż media przestały serwować nam informacje wartościowe, a My tracimy umiejętność ich filtrowania. Bombardowali Nas od narodzin. Staliśmy się więc chorymi wątrobami, które nie potrafią oczyścić organizmu z toksyn. I przez to zaczynamy cierpieć katusze.

Czy chcemy zawalczyć o mój i Twój spokój? W głębi serca uważam, że nie jesteśmy w stanie. Patrząc paradoksalnie, powinno wyjść nam to na dobre. Kiedyś się przyzwyczaimy. Zasłyszałem kiedyś anegdotkę o mężczyźnie, który pozwolił wstrzykiwać w siebie jad pewnego egzotycznego węża (w znikomych dawkach). Po upływie kilkudziesięciu lat zupełnie się uodpornił. Ciekawe, czy podobny eksperyment zadziała na społeczeństwie masowym?

Twórcy Internetu obiecywali pokoleniu wstecz wiedzę, dialog, oświecenie. Wyszło inaczej – kłótnie o płaską ziemię, hejterskie konta moderowane przez boty w politycznym interesie i dziennikarskie kurtyzany, które stały się bardziej anonimowe. To wszystko sprawia, że staliśmy się analfabetami w krainie liter. Skłaniamy się coraz częściej ku skrajnościom. I tylko czasem, gdy zgaśnie ekran, słyszymy to, co najgorsze: własną myśl.

Obserwuję to również po sobie i nie zamierzam nikogo oceniać. I ostatnie pytanie na kolację: Co zrobić z wiedzą, którą wciskają nam na siłę? Wydziargać z niej sweter?

Bibliografia:

1. American Psychiatric Association. (2013). Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders (5th ed.). Arlington, VA.

2. Kross, E., et al. (2013). Facebook Use Predicts Declines in Subjective Well-Being in Young Adults. PLOS ONE.

3. Johns Hopkins University. (n.d.). Mental health impact of news consumption. Retrieved from https://www.jhu.edu/

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry