Szymon Hołownia

Szlachetność nie wystarczy – klęska Szymona Hołowni

Borys Paszkiewicz

Od samego początku obecności Szymona Hołowni posiadałem względem jego koncepcji znaczące obiekcje. Nie z samej racji jego wcześniejszej działalności, co z braku inwencji na dalszą twórczość. Znikąd nie wzięły się żarty o ciągłym podejmowaniu dialogu oraz dyskusji, w obecnym kontekście wydarzeń nabiera to ciekawszego znaczenia. Parę razy pochylałem się nad jego osobą, lecz żadnego konkretnego wniosku nie umiałem chyba wyciągnąć. Dokładnie rzecz ujmując wniosku pozytywnego, ciężko mówić o Hołowni w kategoriach polityka. Mimo huśtawki nastrojów, planów oraz zachowań marszałka Sejmu obecnie, to nie ma zasadniczej zmiany poglądowej oraz merytorycznej. Ciężko ruszyć coś, co było martwe.


Podchodząc do jego obecnej ucieczki z polityki łatwo popaść w postawę pomijającą pewne osiągnięcia, a takowe są i świadczą szczególnie dobrze o marszałku.  Podkreślają one raczej jego już wcześniej uwypuklaną potrzebę klarowności oraz prześwietlania polityki dla obywateli i docenić to z całą należytością trzeba. To właśnie z inicjatywy Szymona Hołowni rozpoczęto przesłuchania na kandydatów na najwyższe stanowiska państwowe wybierane przez Sejm, m.in. przewodniczącą państwowej komisji do spraw pedofilii czy przewodniczącego NIK. Przecież to z inicjatywy Hołowni, pod którego później dopisano koalicję rządzącą, a nawet PiS, zainicjowano kandydaturę ponad partyjną Mariusza Haładyja na szefa Najwyższej Izby Kontroli – promyk nadziei na wyłączenie ze sporu polaryzacyjnego najwyższe urzędy państwowe dbające o ochronę obywateli oraz rzetelności instytucji.

Szlachetność nie może być wszystkim

Niestety w tej kategorii oraz skali zamykają się osiągnięcia szlachetności Szymona z Białegostoku, a zaczyna nieporadność marszałka Hołowni z Sejmu w Warszawie. Tam gdzie kończą się jego niewielkie kompetencje zarządzania Sejmem, rozpoczyna się pasmo niepowodzeń Polski 2050, której rola ogranicza się do bycia popychadłem oraz kozłem ofiarnym całego rządu. Brak jednej linii, brak pomysłu oraz idei na przyszłość, natomiast z pełnym zaangażowaniem walka o stołki wicepremiera i wicemarszałka Sejmu.  W tym tkwi problem, który uwidzaczniałem w poprzednich tekstach, czyli niejednolitość. Fajnie się ogląda Szymona, który chce szlachetnie dbać o obywatelskość instytucji państwa, lecz wtedy wkracza Hołownia, który chyba coś usłyszał, że musi zacząć być twardy. Niestety, wszystko wyszło jako pomieszanie z poplątaniem.


Zamiast wybrać wreszcie jakiś pogląd, to wybrano niczym siermiężny sarmata drogę pojedynkowania się, nawet jeśli jest to aż nazbyt absurdalne. Polska 2050 walczy o przetrwanie, lecz po co ma trwać? Załatwianie spraw doczesnych jak to proponuje Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz to robota dla ministra czy jego pomocników, lecz nie dla całej formacji politycznej. Chodzi mi o to, że w sytuacji istnienia wielkiej formacji niezbyt konkretnej ideowo, lecz budującej od lat tożsamość wielu wyborców skupionych na walce z nielubianymi przez siebie generalnie jakimś emocjami, odczuciami oraz percepcjami, tj. konserwatywnym światopoglądem, ichniejsza zaściankowość czy niedostateczna europejskość, nie ma miejsca na drugą nijaką formację. Tyle i aż tyle.

Stracona alternatywa


Tak więc oczywistym jest skazanie na śmierć jeżeli nie wybierze się wyrazistości. Jest to powtarzane od naprawdę dawna i mam wrażenie, że politycy tego grona zaczęli to rozumieć, ale implementacja poprawna chyba kosztowała zbyt wiele myślenia. To co przyniosło sukces Trzeciej Drogi nad Konfederacją, czyli przyciągnięcie elektoratu wolnorynkowego było szansą na zagospodarowanie liberalnej części wyborców, którzy po rozpadzie tego projektu, ale również jego kompromitacji wraz z brakiem działalności rządu, nie mają miejsca. Nie ma dla nich partii jednocześnie proeuropejskiej i wpisującej się w szeroko rozumiany w Polsce nurt demokratyczno-liberalny, tj. nie kontestujący elit, ale zarówno zdecydowanie wolnorynkowy. 

Przecież Polska 2050 oraz sam Szymon Hołownia wyrośli na alternatywie do KO, tylko niestety tej, która była skazana na porażkę. Bowiem sensem tego projektu było stworzenie formacji, która realnie będzie mogła obalić PiS, co było zadaniem karkołomnym dla KO po kolejnych porażkach wyborczych Grzegorza Schetyny i Borysa Budki. Gdyby to Szymon Hołownia wszedł do drugiej tury z Andrzejem Dudą w 2020 r. to prawdopodobnie by wygrał i zniszczyłby Tuska, ale również i PiS przez utratę władzy. A tak mamy jedynie dalsze gnicie polaryzacji.

Stety albo niestety dla tego środowiska Tusk wrócił i wygrał wybory, rzecz jasna przy pomocy Hołowni. Jednak w takim przypadku po co to ciągnąć? Na co robić te wywody o liberalnych projektach a’la Nowoczesna Ryszarda Petru czy Unia Wolności niegdyś w latach 90’, skoro ci politycy już sami nie wiedzą co ze sobą począć?

Dąsanie zamiast samodzielności

W związku z tym widząc lecące sondaże łeb na szyje słusznie zauważono potrzebę stawienia czoła wyzwaniu pod tytułem 5% próg wyborczy, ale jak to robią jest po prostu straszne. Chaos jest mało doprecyzowany w tym kontekście, ponieważ jednocześnie mamy ultimatum wicepremiera za oddanie stanowiska marszałka Sejmu, ucieczkę Hołowni, walkę o przewodnictwo w partii, stołki ministerialne, stołek wicemarszałka sejmu, wątpliwości w poparciu Czarzastego itd. Jak wyborca ma realnie poprzez Polskę 2050, kiedy ona sama nie wie co się z nią dzieje? Dlatego że Hołownia jest fajny? Tylko że on za chwilę zniknie! Skoro stanowisko w ONZ jest nazbyt trudne do zdobycia, to może ambasada w Waszyngtonie, cokolwiek! A kiedy zabraknie głowy, to reszta ciała rozleci się.

Co rusz widzimy spiny i konflikty koalicyjne głównie w wykonaniu Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, o której wspominałem wcześniej. Usilnie chce brnąć w ten projekt, tylko po co? Wychodzi na silną, ale jedynie walkami pałacowymi, ponieważ ciężko sprzedać społeczeństwu inwestycje w lokalne inicjatywy itp. Nie umniejszam im wadze, jednak nie tym raczej żyjemy. Jednak żeby przejść z poziomu 1-2% do nawet 8-10% jak to chciałby Ryszard Petru nie można być małostkową formacją od małych spraw bez idei. Jak tego nie ma, to w pełni rozumiem poszukiwanie innych partii, ponieważ ich sens skończył się w 2023 r. poprzez oddanie władzy Tuskowi. 

Jedyne co zastanawiającym jest wciąż to chwiejna postawa Hołowni, który przecież i tak nie ma już nic do stracenia, ponieważ już w tym roku deklarował, że nie będzie “wiecznie” w polityce i może odejść (w trakcie kampanii prezydenckiej, wywiad u prof. Antoniego Dudka), a jednak dalej walczy o stołki. O co innego mógłby? Przecież nic już za tym projektem nie stoi. 

Trzecia Droga była od początku skazana na śmierć

Wszyscy to widzą i są świadomi upadku, a czynników jest wiele, które podsumowując całą treść można streścić do po prostu wykonania misji, czyli pokonania PiS. Nie interesuje mnie szczególnie ponoć wielkie ego Szymona Hołowni, ponieważ ma je wiele polityków, jednak w przeciwieństwie do nich nie ma on klasy oraz wyrachowania. Był bardzo niepolitycznym spośród tych, którzy chodzą po sejmowych kuluarach. No cóż, sceniczność nie wystarcza i jest to lekcja dla wszystkich następnych! Rodząca się w bólach partia Nowa Polska senatorów Tyszkiewicza i Frankiewicza (odpowiednio byli prezydenci Nowej Soli i Gliwic) starają się wykorzystać błędy tej formacji i stworzyć nowy, liberalny projekt, który zatrzyma marsz nienawistnej, iście szatańskiej prawicy z Putinem na obrazkach przy sercu. Mimo wszystko w bólach i małym znaczeniu, bo nawet w sondażach i nie ma oraz może nie być do 2027 r.

Ktoś o nich słyszał? To dobre pytanie, które warto też zadać szczególnie do polityków Polski 2050. Czy jest tam ktokolwiek wyrazisty na tyle, aby móc prowadzić ludzi, a nie tylko spory wewnątrz koalicji? No wątpię, większość z tych ludzi jest po prostu miałka i nijaka, nie reprezentują niczego innowacyjnego. Tak więc pomimo dobrej diagnozu potrzeby sformułowania Trzeciej Drogi jako centroprawicowej odpowiedzi na Konfederację, tak nic w tym projekcie nie mogło wyjść!

Dlaczego odpowiedzą na antysystem miałby być ultrasystemowy PSL, który trzyma mnóstwo samorządów, spółek oraz urzędów we własnej gestii, a na dodatek jest najdłużej rządzącą partią w III RP? A do tego Szymon Hołownia, który po 3 latach dialogowania i gadania o porozumieniu do wyborów poszedł z dalszym mówieniem słów, a nie treści. Ci ludzie nie rozumieją istoty wolności gospodarczej oraz osobistej, liberalizmu i wolnego rynku. Nigdy alternatywą dla ideowców, tutaj z mocnej prawicy, nie będą nijacy ludzie. Przynajmniej długoterminowo, bo na chwilę dosyć spora ludzi się nabrała, ale teraz? PSL i PL 2050 szorują po dnie, a Konfederacja walczy o władzę.

Nie wnieśli nic do Trzeciej Drogi tak i nic z niej nie wyciągnęli. Pytanie tylko czy dalej chcą być partią? Nie mając celu oraz lidera ciągnięcie tego jest po prostu bolesne do oglądania, ponieważ stanowisko wicepremiera dla Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz kompletnie nic nie zmieni dla nas, czyli odbiorców polityki rządu, a jedynie zabezpieczy spadkobierców Hołowni.

Kompromitująca ucieczka i walka o cokolwiek

Tak generalnie można zakończyć cały ten wywód próbujący znaleźć sens w bezsensie, w stosie malkontenctwa oraz zajadłej pustki intelektualnej z zerową pomysłowością. Nawet się nie dziwię, bo ciągnąć tego nie ma po co, należy szukać szalupy ratunkowej a nie kleić taśmą dziury w tonącym statku. Hołownia po uświadomieniu sobie utraty poparcia w wyborach prezydenckich uzyskując niebywały wynik 4,99% oraz kończąc żywot TD, która była 4 lub 5 sondażach pod koniec, nie miał już po co dłużej trwać. 

Czy ktoś uwierzy mu w nagłe nawrócenie na jakieś wolne rynki? Ale przecież może równie dobrze być miłym ekologistą, który troszczy się o jelonki, sarny, kuny, jenoty i inne stworzenia lądowe. A następnego dnia kto wie, może nawet komisarzem ONZ do spraw uchodźców! WIele twarzy, jedna osoba, zero posłuchu. Kiedy fajny kolega Szymon wyprowadzi się na stałe z polskiej polityki, przynajmniej tej głównej, bo może być dalej wicemarszałkiem, w okolicach stycznia składając ostatecznie liderowanie partii, to jedynym wyjściem pozostaje zmiana szyldu, ludzi, idei, programu – jednym słowem wszystko, tak żeby pogrzebać nieudolność zabawy w politykę marszałka Sejmu. 

Ucieczka jest jak najbardziej uzasadniona, przecież każdy chce dobrze żyć i mieć rodzinę na swoim, ale jemu najwyższe stołki po prostu się nie zasługują. Nie był dyplomatą, nie był ekspertem i z całą pewnością nie będzie wprawiony w obowiązki ambasadora czy komisarza, jest po prostu fajny, ale to nie wystarczy. Oczywistym jest, że pójście do ONZ jest bardziej honorowe niż zaszycie się domu, jednakże dalej jest to kapitulacją.

Tak właściwie nie jest to ujmujące, bo dla większości z nas jest to po prostu śmieszne zakończenie śmiesznej kariery, która nic nie zaproponowała do polskiej polityki, ale szła czasami z dobrymi intencjami. Szlachetne pobudki były i dalej są, ale on nie potrafi tego przebić na postulaty oraz działanie, jest to chyba za trudne i zbyt ciężkie, ponieważ wymaga działań politycznych. Polityka nie jest sceną telewizyjną i nie wystarczy fajny spot czy zdjęcie, a niestety do tego się to ograniczało. Cieszę się, że prędzej czy później twór Polska 2050 umrze śmiercią naturalną, ponieważ zwolni miejsce lepszym, bardziej konkretnym oraz rozumiejącym potrzeby liberalnego elektoratu potrzeby. Tutaj nie było zrozumienia, porozumienia oraz działania, a jedynie skok na głosy.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry