Pomimo miałkich występów w polskiej przestrzeni publicznej, krucjaty względem alkotubek oraz patronowaniu naprawdę pilnym wydarzeniom, jak np. ogólnopolski finał konkursu piłkarskiego “Z Orlika na Stadion” prezes rady ministrów RP nie poprzestaje realizować ambitniejszych celów. Już na początku tego roku zapowiadał w swojej polityce zagranicznej zwrot bałtycki ku byłym republikom sowieckim w ramach UE oraz państwom skandynawskim. Chociaż nie jest to wielce medialny temat, należy się mu uwaga, ponieważ jest bardzo ważny w kontekście polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej w pierwszej połowie 2025 r.
Podczas szczytu Nordycko-Bałtyckiej Ósemki (NB-8) w Harpsund (Szwecja) jako gościa specjalnego zaproszono reprezentanta Polski, czyli Donalda Tuska. Naszemu premierowi udało się wpłynąć na jednoznacznie euroatlantycki i proukraiński wydźwięk wspólnej deklaracji kończącej szczyt liderów, jak również podpisano umowę o partnerstwie strategicznym pomiędzy Polską a Szwecją. Porozumienie zakłada współpracę w ramach bezpieczeństwa na Morzu Bałtyckim, umacnianiu wagi relacji Europy z Ameryką Północną oraz co bardzo ważne dalsze wspieranie Ukrainy. W kontekście zagranicznym warto nadmienić wyraziste wsparcie dla można by powiedzieć dziecka relacji polsko-szwedzkich, czyli powstałego w 2009 r. Partnerstwa Wschodniego. Jest to platforma współpracy UE z byłymi, europejskimi republikami sowieckimi, które wyrażają chęć integracji europejskiej. W obliczu głośnej afery jaką było przecinanie podwodnych kabli telekomunikacyjnych prawdopodobnie przez chińskie okręty, Donald Tusk zaproponował wspólne patrole morskie.
Współpraca na kierunku bałtyckim jest szczególnie ważna dla Polski, która jako jeden z pięciu największych krajów UE musi potrafić zaakcentować swoje zdanie oraz interesy. To właśnie realizuje poza medialnym blaskiem i szumem informacyjnym premier. Szwecja i Finlandia są najbardziej zachodnimi krajami, z którymi dzielimy wspólną wrażliwość na sprawy wschodnie, bezpieczeństwa militarnego oraz wagi współpracy wewnątrz NATO. Rosja jest zbyt blisko nas wszystkich, abyśmy nie czuli na naszych plecach jej ciężkiego, a zarazem budzącego realny strach oddechu. Polska przejmie prezydencję w RUE 1 stycznia, stąd też nic dziwnego, że Tusk już zaczyna szukać sojuszników w realizacji swoich celów, którymi przede wszystkim powinna być bezsprzeczna europeizacja Ukrainy, której zasoby oraz pozycja będą asem w rozkładaniu rosyjskiego domka z kart.
Nordowie w obliczu poczucia zagrożenia wynikającego z rosyjskiej napaści uznali, że jedyną alternatywą jest wspólny system bezpieczeństwa, czyli NATO. Razem Litwą doświadczamy kryzysu migracyjnego przeradzającego się w wojnę hybrydową na granicy z Białorusią. W Estonii oraz na Łotwie coraz bardziej czuć presję. Estończycy ogłosili plany obronne dla mieszkańców oraz plan ewakuacji wszystkich mieszkańców. Na północy nie ma łatwo, dalej można odczuć piętno sowieckiego kolonializmu. Na Łotwie ponad ⅓ mieszkańców mówi rodzimie po rosyjsku, a ¼ deklaruje rosyjską narodowość, z czego większość mieszkańców Rygi, czyli stolicy, jest zrusyfikowana. Dalej na północ, w Estonii, również istnieje problem silnej mniejszości rosyjskiej, która jest instrumentalnie wykorzystywana przez Kreml. Rosja już dawno pokazała na co ją stać poprzez zmasowane ataki hakerskie na estoński system publiczny, który jest jednym z najbardziej ucyfrowionych na świecie. Wszyscy na flance wschodniej mamy dziedzictwo walki bądź wspierania walczących z Rosją, od Finlandii po Rumunię i Mołdawię, pytanie tylko czy potrafimy to wykorzystać?
Obecne poczynania premiera Donalda Tuska wskazują, że tak. Potrafimy sprawnie operować narracją przedmurza, tarczy względem imperializmu wschodniej swołoczy. Bezkompromisowość Polski względem sprawy ukraińskiej nie zważając na skład partyjny rządu buduje wiarygodność na arenie międzynarodowej, szczególnie u naszych bliskich, sąsiednich sojuszników. Granie kartą bezpieczeństwa oraz potrzeby twardego podejmowania decyzji w ciężkich czasach względem polskiego elektoratu, gładko buduje wielokroć możliwości operowania Tuska wobec innych liderów międzynarodowych właśnie w oparciu o tę tematykę. Uporczywie walczy o Tarczę Wschód, MSZ Sikorski obnaża mit wiecznie wygrywającej Rosji w ONZ, a umocnienia na granicy białoruskiej są stale wzmacniane. Tusk jest wiarygodny, kiedy przed innymi rozpoczyna temat bezpieczeństwa, ponieważ ma za sobą fakty oraz narrację, której wrażliwość dociera do naszych partnerów z krajów bałtyckich oraz nordyckich. Miejmy nadzieję, że zgrabna dyplomacja Tuska rozwinie się na chociażby bliską nam i drugą co do wielkości w wschodniej flance Rumunię, drugi bastion amerykańskich baz na wschodzie NATO. PiS proponował naiwną wersję Trójmorza, które z względu na brak głębszych wspólnych interesów oraz idei łączącej mnogość państw nie wytrzymała próby czasu, stając się jedynie projektem infrastrukturalnym. Donald Tusk natomiast w oparciu o m.in Bukareszteńską 9, buduje pas porozumienia w obecnie pilnych sprawach, jak chociażby utrzymanie Ukrainy przy cywilizacji europejskiej. Chociaż walka o sojuszników w UE trwa, warto aby była ona również w samym centrum KE, jesteśmy jednym z niewielu państw, który posiada ujemny bilans stosunku procentowego urzędników w komisji a ilością obywateli w ogóle UE. Polska nie jest małym, bez perspektyw krajem, lecz w pojedynkę nie jesteśmy w stanie grać globalnie. Stąd też warto wykorzystywać europejskie instrumenty, takie jak wspólna polityka zewnętrzna. Potrzebujemy do tego jedynie wzmocnienia naszej pozycji w Brukseli, musimy zacząć grać z starymi członkami unii jak równy z równym, lecz potrzebujemy do tego również zaplecza. Oby obecne działania Tuska były dopiero krokiem, a nie spełnionym celem w szerszym kontekście polskiej pozycji na arenie międzynarodowej oraz unijnej.
B.K.P





