trzecia droga

Trzecia Droga donikąd

Trzecia Droga donikąd.

Od samego początku do kompromitującego końca było mówione oraz wiadome, że skończymy w sytuacji, w której jesteśmy. Reguły polityki polskiej są dosyć proste i mają swoje realne odzwierciedlenie w żywocie tego politycznego tworu. Niemniej jednak pomimo przewidywalności oraz błahości historii tej formacji, która spośród 12 założonych sobie celów w rządzie nie zrealizowała od prawie 1,5 roku żadnego, warto się przyjrzeć głębiej, ponieważ jest to po prostu ciekawe jak nadzieja i uśmiech są pierwszym krokiem do politycznego zgonu.

Trzecia Droga była kumulacją dwóch światów, z jednej strony kolejna odsłona uśmiechniętej, w miarę centrowej, ale jednak sezonowej partii Polska 2050, a z drugiej najbardziej systemowa partia w Polsce, która rządziła już najdłużej w historii III RP – PSL. Kolejny raz po Palikocie oraz Petru mieliśmy ofertę Polski Platformy Obywatelskiej, tylko że bez PO oraz z pewnym płaszczykiem ideowości. Chociaż w Polsce 2050 ciężko znaleźć jakiekolwiek długotrwałe głośniejsze postulaty, a tym bardziej trzymanie się jakiejś idei, tak odcięcia się od Platformy wyszło im co by tutaj mówić fatalnie. Po 1,5 roku obecnej kadencji Sejmu oraz rozpadu koalicji (która według Hołowni była planowana na 4 wybory, tj. parlament, samorząd, europarlament, prezydent) otrzymujemy kilkudziesięciu posłów, którzy są pozostawieni na pastwę losu. Chociaż Szymon Hołownia czuje “polityczną i szczerą radość” w związku z perspektywą samodzielnego startu do Sejmu, to szczerze powiedziawszy myślę, że marszałek promocyjny 4,99% może patrzeć na wyborczy próg od dołu.

A PSL? W tej układance kontynuuje swój model przyjęty w 2019 r., czyli pójście do wyborów z jakąś atrakcyjną, ale niezbyt silną formacją, a następnie po jej strawieniu i wykorzystaniu najzwyczajniej w świecie wypluwa. Tak było z ruchem Pawła Kukiza, który po konflikcie o pieniądze oraz postulaty został wyrzucony z tzw. Koalicji Polskiej (koalicja PSL i jej przystawek). Nie inaczej jest z Hołownią, który po okresie bycia fajnym, rozsądnym i szarmackim gościem stał się dąsającą chihuahuą. Ludowcy kogoś takiego już nie potrzebują, wystarczy do tego smutna, wręcz wołającą o współczucie twarz Władysława Kosiniaka-Kamysza na wieczorze wyborczym po I turze i ogłoszeniu fatalnego rezultatu.

Rozejście się tych dwóch formacji może w pewnym scenariuszu przynieść obopólne zyski, tak jak to miało miejsce w przypadku rozpadu Konfederacji, której poparcie zsumowane z wynikami sondażowymi formacji Grzegorza Brauna jest wyższe, aniżeli wtedy kiedy działali razem. Czy tak będzie teraz? Nie sądze. PSL powinien się utrzymać, nie bez przyczyny ten brand ma taką siłę, że jeszcze nigdy nie byli poza Sejmem czy objęciem subwencji wyborczej (chociaż 20 lat temu PKW nie przyjęło ich sprawozdania i finanse budżetowe ucięto). Hołownia niestety pomimo ciekawych zapowiedzi pięć lat temu wypalił się. W przeciwieństwie do Ryszarda Petru oraz Janusza Palikota od początku był skazany na ten los. Tak jak powyższym panom można było przypisać bezwątpienia idee liberalne i wolnorynkowe, a drugiemu progresywne oraz proeuropejskie, tak Hołownia stanowił efemeryczną strefę umizgów oraz uników. Ciężko było się z czymkolwiek utożsamić oprócz dialogu oraz telewizyjnego uśmiechu. Nie wróżyłem i wróżyć nie będę jego formacji świetlanej przyszłości w innym scenariuszu jak nie na listach wyborczych innego ugrupowania, bez znaczenia czy nowego czy KO. Polska o duchu demokratycznym, ale z charakterem oraz niechęcią do Platformy od lat szuka swojego kandydata, jednak z racji pewnych słabości tej części społeczeństwa ciężko tutaj zakotwiczyć się na stałe. Przede wszystkim trzeba mieć kręgosłup, a Polska 2050 dalej pozostaje bezkręgowcem.

Koalicja PSL oraz Hołowni była ciekawym eksperymentem. Z jednej strony świeży wigor z pod znaku showmana, a z drugiej klasa oraz polityczne wyrachowanie w grze o władzę. Niemniej jednak reguły są regułami, tak więc jak truskawki po lecie przeminą, tak i Polska 2050 skończy jako ciekawy folklor w szerokim obozie Donalda Tuska bądź jego kopii w stylu Hołowni na następne wybory, a PSL sobie będzie trwał. Czy znajdzie nowego, naiwnego koalicjanta? Jest to ciekawe zagadnienie, ale na razie na politycznej scenie ciężko znaleźć potencjalnego współpracownika, który nie byłby skrajną prawicą, a ludowcy mają w swoim DNA, że mogą być co najwyżej koncesjonowanymi konserwatystami w koalicji z postkomunistyczną lewicą lub niegdyś liberałami, a teraz populistycznymi centrystami z pod znaku PO. Polska polityka nie jest ciężka do zrozumienia, lecz w swej prostocie jest zatrważająco smutna. Bowiem każdy większy polityczny happening skupiony wokół jednej osoby, a nie idei oraz grupy z zakotwiczeniem w jakiejś części elektoratu jest skazany na porażkę. Idee mogą trwać, postulaty z nich wyrastać i dawać nowe tło, życie polityczne oraz po prostu ciekawość, przykuwać naszą uwagę i budować tożsamość, tak ważną dla przetrwania partii. A człowiek? No cóż, figuranci mają swoją rolę, lecz czasową i tak jak czasy Palikota czy Leppera się skończyły, tak niedługo na antenie TVN będziemy może znowu mogli obejrzeć marszałka rotacyjnego, który przejechał się na telewizyjnych trickach. Jak widać fajny uśmiech oraz retoryka nie przyćmi miałkości oraz jałowości.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry