Upadek Baszara al-Asada: Koniec 53 lat dyktatury w Syrii
„Konsekwencje dla Syrii”, „Rola Rosji”, „Reakcja Europy”, „Perspektywy dla Bliskiego Wschodu”.
Rosyjskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o ucieczce Baszara al-Asada z Syrii. Nastąpił więc koniec blisko 53 lat krwawych rządów rodziny Asadów w tym kraju. Z geopolitycznego punktu widzenia – nic się nie zmieni. Ogarnięta wojną domową Syria nadal będzie polem walk ścierających się światowych interesów i mocarstwowych ambicji. Władzę w kraju przejmują związani z różnymi ugrupowaniami terrorystycznymi ludzie, więc nie widać dobrych perspektyw dla praw człowieka w Syrii. Trwająca od połowy listopada ofensywa sił antyrządowych i ucieczka prezydenta Asada wcale nie kończy trwającej od 2011 roku wojny domowej. Ostateczny upadek syryjskiego reżimu jest również wielkim ciosem dla Rosji, która od 2015 roku była zaangażowana w konflikt po stronie dyktatury. Wsparcie, które płynęło z Moskwy, utrzymywało więc siły prorządowe przy życiu. Od 2022 roku było jednak wiadomo, że wsparcie Putina będzie słabnąć ze względu na barbarzyńską napaść Rosji na Ukrainę. Z kolei rebelianci, wspierani m.in. przez Turcję, rosną w siłę, a ich postępy są coraz bardziej widoczne. Siły, które dążyły do obalenia prezydenta Syrii, są bardzo mocno zróżnicowane pod względem politycznym, ale również religijnym. Plan pokojowego przekazania władzy w Syrii może okazać się bardziej skomplikowany niż nam się wydaje. Z perspektywy Europy możemy dostrzec plusy i minusy. Zacznijmy od złych wieści. Syria jest państwem, z którego wywodzi się ISIS. Dojście do władzy rebeliantów sympatyzujących niegdyś z m.in. Al-Kaidą, której spadkobierczynią jest ISIS, budzi niepokój. Terroryści wspierani przez aparat państwowy Syrii to najgorszy możliwy scenariusz dla całego wolnego świata. Przywódca syryjskich rebeliantów Muhammad al-Dżaulani, który swoją „karierę” rozpoczął w Al-Kaidzie, zapewnia o pokojowych i stabilizacyjnych działaniach nowego rządu. Ile w tym prawdy? Ciężko to ocenić. Próba zrozumienia bliskowschodniej polityki jest karkołomnym zadaniem. Plusem całej sytuacji jest wizja zakończenia konfliktu, który przyczynił się do największego w historii napływu imigrantów do Europy, która jest w tej sprawie bezradna. Al-Asad znalazł więc schronienie u Putina, chociaż od rana bombardowano nas informacjami o rzekomej katastrofie lotniczej, w której miał zginąć. Najważniejsze zadanie, jakie zostało postawione przed światem demokratycznym, to nieingerowanie w wewnętrzne sprawy Syrii. Nie możemy zapominać, że „narzucanie” demokracji nie sprawdziło się w Iraku czy Afganistanie. Państwa arabskie mają swój specyficzny charakter. Jestem ciekawy reakcji Izraela, który ogłosił już stan gotowości wojskowej na pograniczu z Syrią. Benjamin Netanyahu bez wątpienia będzie chciał ugrać coś na zaistniałej sytuacji. Miejmy nadzieję, że konflikt na Bliskim Wschodzie nie będzie eskalował. Jedyny żal, który możemy aktualnie odczuwać, jest spowodowany brakiem perspektyw do ukarania Asada za jego liczne zbrodnie. Śmiało można nazwać go jednym z najkrwawszych dyktatorów XXI wieku. Bilans ofiar reżimu Asada jest nieoszacowany, lecz myślę, że to kwestia kilku miesięcy. Możemy cieszyć się z utraty przez Rosję kolejnej strefy wpływów, co wiąże się z osłabieniem jej militarno-gospodarczego potencjału. Czy al-Asad podzieli los Prigożyna? Wydaje się, że nie. Putin ma wobec niego wielki dług wdzięczności i przyjmie dyktatora jak Wiktora Janukowycza, zapewniając mu godne życie. Z całą pewnością możemy jednak stwierdzić, że świat zrobił dzisiaj malutki krok do przodu. Jak pięknie oglądać upadki autorytarnych świń.





