Anna Zwirecka
Urzeźbiony seksizm
Są zawody, które niezmiennie powinny cieszyć się szacunkiem społecznym, bo misja, która za nimi idzie jest w imię społecznego dobra. Do takich zawodów na pewno należą te związane z ratowaniem ludzkiego życia, m.in. pielęgniarki. Są codziennie narażone na duże obciążenie psychofizyczne, długie dyżury, nieprzespane noce i jak się okazuje, rażącą niewdzięczność. Ale czym się ten brak wdzięczności przejawia? Na pomoc w odnalezieniu przykładu przychodzi nam Zielona Góra i Szpital Uniwersytecki, a raczej to, co się przed nim znajduje.
Należy zadać sobie pytanie, w jakim celu stawia się rzeźby i pomniki? Otóż ku upamiętnieniu, uhonorowaniu. Są to cele wzniosłe i słuszne. Ale co to oznacza, że chcemy kogoś uhonorować? Czy chcemy tym samym przedstawić kogoś jako obiekt pożądania? Sprowadzić jego rolę do obrazu iście wyciągniętego z taniej pornografii? Takiej definicji uhonorowania nigdy nie słyszałam. Najwidoczniej autor rzeźby postawionej przed wspomnianym szpitalem, pan Artur Wochniak, posługuje się innym słownikiem.
Rzeźba, która została postawiona przed Szpitalem Uniwersyteckim w Zielonej Górze miała oddać hołd kobietom w nim pracującym, ale też dedykowano ją całemu szpitalowi, jak twierdzi sam artysta. Przyjrzyjmy się jednak jak ona wygląda: głęboki dekolt, fartuch długości miniówki wyraźnie opinający sylwetkę i wysokie obcasy. Inspiracją miała być Lara Croft i faktycznie, poza jest identyczna. Autor sam przyznaje, że oprócz ,,czepka
i odpowiedniego stroju”, przedstawiona pielęgniarka ,,też jest seksi”. Tłumaczy się też później, że to rzeźba stricte bachantki i nie rozumie, czemu pielęgniarki ją sobie ,,przywłaszczyły”. No cóż, nasuwa się myśl, że jeśli pomnik przedstawia kobietę wykonującą właśnie ten zawód, to jest to dosyć logiczne. Oburzenie środowiska pielęgniarskiego, to rzecz oczywista, ale jeśli naiwnie wierzymy, że podziela ją dyrekcja szpitala to nic bardziej mylnego. Prezes szpitala dr Marek Działoszyński nie kryje swojego zachwytu. Pojawia się nam pewien schemat: autor – mężczyzna i prezes – również mężczyzna, są wręcz oczarowani dziełem, choć w przypadku tej rzeźby jest to zbyt wzniosłe określenie. Bardziej nazwałabym to urzeźbionym seksizmem, przeniesieniem przy pomocy surowca obrzydliwego, jakże erotycznego wyobrażenia na temat wykształconych, ratujących życie kobiet. Pomijając fakt w jak wyrachowany sposób uprzedmiotowiono kobiety, spójrzmy na to pod kątem logicznym. Czy naprawdę kobieta pracująca w szpitalu, spędzająca długie dyżury, często też nocne, myjąca chorych pacjentów, przebierająca ich, nieraz mając do czynienia z krwią, wymiocinami czy innymi wydzielinami ludzkiego organizmu, ubierze do pracy mini, krocząc przy tym na szpilach, odsłaniając dumnie biust? Owszem, da się zrozumieć intencję autora, by pokazać pielęgniarkę w bardziej artystyczny, może kreskówkowy sposób, ale czy trzeba robić z niej obiekt westchnień? Czy plac przed szpitalem musi być pokazem instytucjonalnego seksizmu?
Te kobiety i tak nie mają łatwo, bo obraz “seksownej pielęgniareczki:, który powstał celem spełnienia skrytych pragnień niewyżytych mężczyzn, utrwalił się na dobre w ,,kulturze”, co urąga ciężko zdobytemu wykształceniu i jeszcze cięższej pracy pielęgniarek. A gdyby zachować balans i postawić podobną rzeźbę na tym samym placu, przedstawiającą lekarza,
z odkrytą klatą, dużym bicepsem i opinającymi spodniami? Ładnie? Godnie? Ani to ładne, ani to godne, tym bardziej kiedy mówimy o pracownikach służby zdrowia, którzy w tym kraju z dykty i tak mają pod górkę. Potwierdzeniem moich słów jest wypowiedź pielęgniarki Eli, pracującej w jednym ze szpitali w Krakowie: ,,Bardziej zdziwiłby mnie nagły wybuch szacunku dla naszego zawodu. Pacjenci nadal zwracają się do pielęgniarek określeniem „siostro”, dziękują za obsługę a nie opiekę, a lekarze, szczególnie Ci starsi, jeszcze traktują nas jako służące a nie pielęgniarki, będące przedstawicielkami samodzielnego zawodu
i mające tytuł magistra i duża wiedzę. Postawienie takiego pomnika przed szpitalem to jasny przekaz, jak dyrekcja postrzega swoich pracowników – głupie lalunie epatujące seksualnością”.
Agata Kaczmarczyk, przewodnicząca OZZPiP ZOZ przy KSS im. św Jana Pawła II wypowiedziała się na temat sytuacji w następujących słowach, jakże trafnych i brutalnie, ale prawdziwie podsumowujących krzywdę wyrządzoną przez artystę takim obrazem pielęgniarki: ,,Zdrowitka to duże faux pax. Przedstawianie pielęgniarki jako roznegliżowanej panienki to stereotypowe poglądy na ten zawód nie mające nic wspólnego z rzeczywistością. Prawdziwy obraz pielęgniarek to profesjonalizm, duża wiedza, empatia, umiejętność logicznego myślenia i szybkiego reagowania. To pielęgniarka obserwuje i wyłapuje niepokojące objawy jako pierwsza. Czy jest chuda i ma duży biust czy jest gruba to bez znaczenia, bo liczy się to co ma w głowie i w sercu. Oczywiście nie chodzi o to, żeby być sztywnym jak kołek i nie mieć dystansu. Gdyby stanęła w parku razem z roznegliżowanym policjantem, przekupnym sędzią czy lekarzem z kopertą i butelką albo podpalającym coś strażakiem jako cykl nabijania się z zawodów zaufania publicznego, to byłby inny temat. Chociaż sądzę, że gdziekolwiek by takie pseudo rzeźby stanęły to i policjanci i sędziowie, lekarze czy strażacy by protestowali. Ale postawienie striptizerki przed szpitalem, jeszcze jako niby w podziękowaniu, to przekroczenie wszelkich dopuszczalnych granic żartów, o dobrym guście już nie wspominając. Pacjenci wystarczająco często rzucają w stronę pielęgniarek seksualne, niesmaczne komentarze. Nie trzeba im do tego specjalnej zachęty w postaci striptizerki
z założonym czepkiem”.
Aby zgłębić temat oraz konsekwencje idące za powstaniem i postawieniem tej kontrowersyjnej rzeźby, poprosiłam o komentarz ekspertkę w dziedzinie women’s media studies, dr hab. Katarzynę Brzozę-Kolorz, prof. UŚ. Trafnie podsumowują całą sytuację: ,,Podstawowy błąd w mojej opinii polegał na tym, że projekt przed realizacją nie został przedstawiony środowisku pielęgniarek i pielęgniarzy, a to właśnie te osoby miały rzekomo zostać poprzez rzeźbę docenione. Rozumiem intencje dyrekcji, jednak sama figura w moim odczuciu odbiega od obrazu pielęgniarki, z jakim się dotychczas zetknęłam. Ponadto jeżeli bachantka jest dedykowana całemu personelowi szpitala (jak wyjaśnia dyrekcja) to rzeźba powinna być neutralna i pozbawiona kontekstu płciowego. Oburzenie środowiska pielęgniarek jest w mojej opinii adekwatne do zaistniałej sytuacji, gdyż patrząc na rzeźbę widzę stereotypizację i seksizm”.
Cała sytuacja zrodziła w mojej głowie pytanie: kiedy my, kobiety, już nie tylko pielęgniarki, ale też przedstawicielki innych profesji, zaczniemy być traktowane z należytym szacunkiem? Czasy, kiedy kobieta miała stać przy przysłowiowych garach minęły, choć jak widać niektórzy dalej mentalnie w nich pozostają. Trzeba powiedzieć stanowcze dość takiemu przedmiotowemu traktowaniu. Bo jeśli nie postawimy tej granicy, co będzie następne? Rzeźba roznegliżowanej nauczycielki przed budynkiem podstawówki? Kuso ubranej sędziny przed gmachem sądu okręgowego? A może pójdziemy jeszcze dalej i przed sejmem RP postawimy pomnik celem uhonorowania posłanek, których ciała będą zakryte jedynie kartkami z projektami ustaw? Quo vadis, świecie?





