Wielka rosyjska dusza jest pełna miłości, jest jej tak wiele, że czasami wylewa się przez brzegi. Turgieniew pisał, że prawdziwy Rosjanin ma serce dziecka, ale czy jest w nim miejsce na miłość? Nie w tym wzniosłym, wspólnotowym sensie, ale w miłości, która nie bije, nie tłamsi, nie wymaga milczenia. Jeśli w języku rosyjskim można bez wahania powiedzieć „bije – znaczy kocha”, to o jakiej miłości mówimy?
Wielka Rosyjska Kultura™ – ta sama, której głębią zachwycali się zachodni Europejczycy – przez wieki kształtowała wyobrażenia o miłości, które mogą wydawać się dziwne dla nieprzygotowanego czytelnika. Tutaj miłość to nie tylko uczucie, to próba, ból, przezwyciężenie i oczywiście ofiara. Kochać to znaczy cierpieć, a cierpieć to znaczy być godnym miłości. Ilu wielkich rosyjskich bohaterów przeszło tę drogę! U Aksakowa miłość zaczyna się od porwania, u Tołstoja – od zdrady, u Dostojewskiego – od upokorzenia. W „Domostroju” (który nie traci na aktualności, gdy spojrzymy na Rosję nawet dziś) wyjaśnia się, jak właściwie karać żonę, aby zachować rodzinę. Cierpienie to nieodzowny atrybut miłości, jej dowód i jej ostateczny sens. Bez nich – to nie po rosyjsku.
Kiedy Piotr I wydał dekret pozwalający szlachcie zsyłać swoje żony do monasterów bez ich zgody, nie tylko potwierdził status kobiety jako własności, ale także nadał ton przyszłym relacjom w rosyjskiej rodzinie. Miłość była tu rozumiana jako obowiązek, a obowiązek jako podporządkowanie. Czy dziwi zatem, że po wiekach państwo nadal uważa przemoc domową za prywatną sprawę, w którą nie warto się wtrącać? W końcu jeśli żona znosiła to za Piotra, znosiła za Mikołaja I i znosiła za Stalina, to dlaczego nie miałaby znosić dalej?
Bolszak (ojciec i głowa rodziny, który ma pełną władzę nad wszystkimi jej członkami) – ten obraz wciąż istnieje w głowach Rosjan. Kobiety w Rosji nie interesują się miłością, macierzyństwo w Rosji nie jest czymś sakralnym, jak w innych słowiańskich krajach. Nawet we współczesnej Rosji wiele matek podczas wojny, gdy ich dzieci giną, wiedząc, co się dzieje, wiedząc, że ich dziecko zaginęło, starają się go pozbyć, a gdy okazuje się, że żyje – nie chcą nawiązać kontaktu lub rzucają się na nie z nienawiścią, mówiąc: „lepiej byś umarł, przynajmniej dostalibyśmy pieniądze”.
W Rosji również powszechne były małżeństwa między 12-13-letnimi chłopcami a dziewczętami w wieku 17-18 lat. W ten sposób bolszakowie zdobywali nowe nałożnice, formalnie będące w związku małżeńskim z ich synami.
Po reformie armii cara Piotra I w rosyjskich wsiach pojawił się nowy fenomen – żony rekrutów. Do końca XIX wieku okres służby w armii Imperium Rosyjskiego dla zwykłego żołnierza był ogromny – 25 lat. Podczas gdy rekrut pełnił służbę dla cara, żona żołnierza mieszkała w jednym domu z ojcem męża.
Nieurodzajne ziemie dawnej Moskowii nie pozwalały chłopskim rodzinom żyć wyłącznie z rolnictwa. Aby związać koniec z końcem, chłopi udawali się do pracy, często daleko od
rodzinnego domu. To wszystko tworzyło idealne warunki dla tzw. “snochactwa”. Podczas gdy synowie pracowali z dala od domu, ojcowie zabawiali się z ich żonami.
W pięknej rosyjskiej miłości na pierwszym miejscu były dwa narzędzia tej miłości – pieniądze i siła.
Etnograf Siemionowa-Tiań-Szańska opowiadała o przypadku, gdy 20-letni strażnik sadu jabłoniowego zgwałcił 13-letnią dziewczynkę, a matka dziewczynki pogodziła się z nim za 3 ruble. W niektórych wsiach guberni orłowskiej istniał zwyczaj, by honorowym gościom, np. pisarzowi wiejskiemu lub kupcowi, oferować swoje żony lub nawet synowe, jeśli syn był w mieście na zarobkach. Jednocześnie chłopi mogli pobierać opłaty od gości za świadczone usługi. Przytaczano świadectwa, że biedni chłopi mogli spłacać swoje długi własnymi żonami.
Informator etnografów z guberni orłowskiej przytoczył następujący przypadek: „Mąż założył się, że jego żona nie odważy się odmówić położenia się z nim na oczach wszystkich. Wezwano żonę, a ta bez sprzeciwu spełniła żądanie, mąż wygrał zakład, a chłopi nawet poczęstowali babę wódką «za odwagę»”.
„Biada tej babie, która nie potrafi dobrze prząść, nie zdążyła uszyć mężowi onuc. Ale i zręczną babę biją, trzeba ją uczyć”. Taka „nauka” na wsi była postrzegana nie tylko jako prawo, ale i jako obowiązek męża. Chłopi mówili, że jeśli „baby nie uczyć – nie będzie z niej pożytku”. O trwałości takich poglądów na wsi świadczą dane z Wielko-Wierejskiej wołosti guberni woroneskiej, zebrane przez krajoznawcę F. Żeleznowa. W swoim badaniu z 1926 roku przytaczał on wyniki odpowiedzi chłopów na pytanie „Czy trzeba bić żonę?”. Około 70% ankietowanych chłopów odpowiedziało twierdząco, uznając to za „naukę”.
Rosyjska baba, będąc obiektem przemocy, reprodukowała ją. Sama, znosząc bicie, postrzegając je jako coś naturalnego, kultywowała tę „tradycję” wśród młodszego pokolenia. Przytoczę opis sceny rodzinnej rozprawy, która miała miejsce we wsi Aleksandrowka. Ten fragment dokumentu pochodzi z 1920 roku. „Na rozprawę zbiegła się cała wieś i podziwiała bicie jak darmowe widowisko. Ktoś posłał po milicjanta, ten się nie spieszył, mówiąc: «Nic, baby wytrzymałe!». «Maria Tryfonowna – zwróciła się jedna z bab do teściowej – za co zabijacie człowieka?». Ta odpowiedziała: «Słusznie. Nas jeszcze gorzej bili». Inna baba, patrząc na to bicie, powiedziała do swojego syna: «Saszka, czemu nie uczysz żony?». I Saszka, jeszcze chłopak, dał kuksańca swojej żonie, na co matka krzyknęła: «Czy tak się bije?». Według niej tak bić nie można – trzeba bić mocniej, aby okaleczyć kobietę. Nic dziwnego, że małe dzieci, przyzwyczajone do takich rozpraw, krzyczą do bitej przez ojca matki: «Durna jesteś, durna, mało ci jeszcze!»”.
Współcześnie niewiele się zmieniło, te same kulturowe zasady i obyczaje dotyczące kobiet (jak i mężczyzn) żyją w głowach Rosjan praktycznie niezależnie od statusu społecznego. Przywódca Rosji, Putin, jest wyrazicielem tych preferencji wśród Rosjan – silny mężczyzna, który potrafi uderzyć pięścią w stół i groźnym spojrzeniem pokazać się jako Bolszak, który może przejechać na koniu i położyć przeciwnika na łopatki w judo. Ma władzę, siłę i pieniądze, a więcej nie potrzeba. W Rosji i rosyjskiej polityce pojęcie rodziny praktycznie nie istnieje. „Pierwsza dama” to zupełnie niezrozumiały dla nich termin, tak samo jak obecność rodziny na różnych uroczystościach czy wydarzeniach politycznych.
Gdy chodzi o władzę i siłę, rodzina w Rosji schodzi na dalszy plan. Przemoc wciąż, jak widzimy na własne oczy, pozostaje głównym atrybutem rosyjskiego państwa. Kiedy Putin zaczął walczyć o tradycyjną Rosję, a cała opozycja przestała mu przeszkadzać, w życie wszedł projekt ustawy „O przeciwdziałaniu przemocy domowej w Federacji Rosyjskiej”, który zdepenalizował przemoc domową, ostatecznie ją zalegalizował i uczynił codziennością w Rosji i rosyjskich rodzinach. Z raportu Human Rights Watch wiemy, że w 1997 roku 14 000 kobiet zginęło z rąk swoich mężów. Podobną liczbę w 2013 roku podało BBC. Od 67 do 73% zgonów kobiet w Rosji ma miejsce z rąk ich mężów (według informacji Forbesa i Meduzy). Obecnie, przy ogólnym bezprecedensowym wzroście przemocy w Rosji, uważam, że te liczby są wielokrotnie wyższe.
Popularność rosyjskiego produktu i rosyjskiej kultury może prowadzić do konsekwencji opisanych powyżej. Jestem bezpośrednim świadkiem tego, jak rosyjska kultura, przenikając do ludzi, odbiera im pojęcia, które dla nas, Europejczyków, wydają się naturalne: prostej miłości matczynej, elementarnej empatii.
Europa nie powinna na to pozwolić. Walczcie z przemocą, z femicydem, z obojętnością. Bądźcie silni i pamiętajcie: najważniejsze to miłość, wolność, szczęście.
Ten tekst to tylko pierwsza część mojego spojrzenia na to, co może spotkać Europę na fali wzrostu skrajnej prawicy i rusofilstwa.
Vladyslav Pukhov





