Non stop słyszę, że publiczna ochrona zdrowia nie działa w Polsce jak należy. Politycy każdej z rządzących tym krajem opcji nie potrafią wytłumaczyć ludziom, na czym polega państwowe ubezpieczenie zdrowotne. Polska jest krajem opiekuńczym, który dba o swoich obywateli, rozwija programy socjalne, buduje przedszkola i mianuje się nowoczesnym państwem. Jednak gdy obywatel w podeszłym wieku potrzebuje operacji takiej jak np. wymiana kolana na nowoczesny zamiennik – musi czekać na nią bardzo długo. Frustracja Narodowym Funduszem Zdrowia, szpitalami i ministrami
zdrowia sięga w naszym kraju zenitu. Dlaczego?
„Z pustego i Salomon nie naleje”. Nawet najbardziej mądry i zdolny polityk nie jest w stanie dokonać cudu z niczego. Jeśli brakuje środków, materiałów czy wykwalifikowanej kadry (również administracyjnej), to cel staje się niemożliwy do osiągnięcia. Niestety, duża część mieszkańców naszego kraju podchodzi do sprawy w bezrefleksyjny i protekcjonalny sposób. „Przecież płacę składkę zdrowotną i mam konstytucyjne prawo do korzystania z ubezpieczenia NFZ na najwyższym poziomie!” Przyjrzyjmy się więc suchym danym i statystykom, które dają do myślenia i wyprowadzają z utopijnej wizji publicznych ubezpieczeń zdrowotnych. Przy średnim wynagrodzeniu składka zdrowotna w Polsce wynosi 729 złotych miesięcznie. Rocznie
ubezpieczamy się więc na kwotę 8784 złotych. Dla porównania, kardiochirurgiczny zabieg związany z zawałem serca to koszt 25
tysięcy.Jeden dzień na oddziale Intensywnej Terapii to wydatek rzędu 5 tysięcy złotych. Koszt całkowitej kuracji onkologicznej to niecałe 152 tysiące złotych. Budżetu nie wystarcza więc nawet na zaspokojenie pilnych potrzeb. Jak możemy mówić o skróceniu kolejki do lekarzy specjalistów, skoro, nie wliczając ich w koszty, i tak jesteśmy grubo poniżej kreski?
Lekarzy z powołania jest coraz mniej. Ci, którzy pracują w szpitalach, dwoją się i troją. Tutaj pojawia się pytanie o jakość opieki, której jesteśmy beneficjentami. Pielęgniarki, ratownicy medyczni i lekarze
pracują w Polsce czasem po 300 godzin miesięcznie. Większość z nich jest po prostu przepracowana. Brakuje rąk do pracy. Studia na kierunku lekarskim wymagają niezwykłych zdolności oraz inteligencji.
Problem tkwi więc w edukacji. Czym różni się student, który w rekrutacji zdobył 157 punktów i dostał się na studia medyczne, od aplikującego, który otrzymał 155 i został pod kreską? Rządzą nami bezduszne liczby. Takie sytuacje są powszechne i podcinają skrzydła młodych i zdolnych ludzi.
Oczywiście, ilość oraz jakość powinny iść ze sobą w parze, ale na litość boską – bez przesady!
DLACZEGO PAŃSTWO ZAWODZI?
Co roku podczas Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy muszą zrzucać się na nowoczesny i specjalistyczny sprzęt. To nie powinno tak wyglądać. Akcje takie jak WOŚP obnażają nieudolność Narodowego Funduszu Zdrowia i robią z Polski niepoważne państwo. Chcielibyśmy inwestować w
Centralny Port Komunikacyjny czy Elektrownię Atomową, przy jednoczesnej zapaści krytycznego sektora, jakim bez wątpienia jest system opieki zdrowotnej. Czy to ma sens? Państwo już dawno nie
radzi sobie w tej kwestii. Powinniśmy się wstydzić i brać przykład od sąsiadów z krajów europejskich.
Największym z problemów polskiej służby zdrowia jest emigracja lekarzy oraz pielęgniarek do krajów Europy Zachodniej (głównie Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii czy Austrii). Według danych Naczelnej Izby Lekarskiej, od 2004 roku (czyli od wejścia Polski do UE) ponad 17 tysięcy lekarzy uzyskało zaświadczenie pozwalające na pracę za granicą. To ogromna strata dla kraju, który boryka się z
niedoborem specjalistów. Czy można mieć do nich żal? W Niemczech lekarz rezydent zarabia średnio 3–4 razy więcej niż w Polsce, a w krajach skandynawskich? Szkoda gadać… Dysproporcje są tak wielkie, że nie warto dłużej się nad tym rozwodzić. A przecież polscy lekarze należą do najlepszych na świecie!
Praca w słusznej sprawie powinna być opłacana sowicie. Jeżeli lekarz jakimś cudem nie wyemigrował,
to stara się o pracę w sektorze prywatnym, o którym za chwilę. Tak rodzą się niebezpieczne dysproporcje i pogłębienie tego koszmarnego problemu. Podczas każdej kampanii wyborczej politycy
przekrzykują się podczas licytacji – kto da więcej? Problem jest systemowy i nie widzę szans na jego rozwiązanie przez populistów. Jedno szybkie cięcie również nie wystarczy. Problem NFZ-u jest jak
sepsa dla organizmu. Zatruwa go od środka, gdy z zewnątrz (w liczbach, danych, statystykach) wszystko wydaje się być w najlepszym porządku.
CZY PRYWATNE USŁUGI MEDYCZNE TO ROZWIĄZANIE?
Prywatna opieka zdrowotna w Polsce staje się ostateczną deską ratunkową dla Polaków. Coraz częściej wybieramy takie usługi. Według raportu PMR, wartość rynku prywatnej opieki zdrowotnej w Polsce w 2023 roku wyniosła około 90 miliardów (!) złotych i stale rośnie. Coraz więcej osób
zmuszonych jest zrezygnować z „państwowego” na rzecz szybszego, niemal natychmiastowego
dostępu do lekarzy, mniejszych kolejek i wyższej jakości świadczonych usług. Jednak czy to rzeczywiście rozwiązuje problem?
Nie każdego stać na korzystanie z usług gabinetów prywatnych. Lekarze, którzy wykształceni są, co jasne, z naszych podatków, tworzą biznesowe imperia i nie widzi im się praca dla NFZ. To powoduje,że system zdrowotny w Polsce coraz bardziej się polaryzuje – ci, którzy mogą sobie pozwolić, korzystają z uśmiechniętych „prywatnych lekarzy”, natomiast reszta pozostaje w coraz bardziej przeciążonym, żywym trupie, jakim jest system publiczny. Efektem jest dodatkowe obciążenie dla NFZ, gdyż prywatna służba zdrowia często nie oferuje pełnej diagnostyki i leczenia, a w przypadku poważniejszych schorzeń pacjenci i tak trafiają do państwowych szpitali. Błędne koło!
Co więcej, odpływ lekarzy do sektora prywatnego sprawia, że brakuje ich w państwowych placówkach. Lekarze po prostu chętniej wybierają pracę w prywatnych klinikach, gdyż mają tam lepsze warunki, jeśli chodzi o wynagrodzenie, mniejszą liczbę pacjentów (głównie bogatszych i lepiej wykształconych) oraz innowacyjny, przystosowany do realiów XXI wieku sprzęt. To prowadzi do sytuacji, w której publiczna służba zdrowia staje się coraz mniej atrakcyjna dla specjalistów wysokiej
klasy. Prywatna służba zdrowia nie jest „lekarstwem”, lecz przywilejem nielicznych i potęgą kryzysu.
Rozwiązaniem problemu byłaby konkurencyjna i lepiej zorganizowana służba zdrowia. Rywalizacja sektora prywatnego z publicznym w warunkach gospodarki kapitalistycznej sprawiłaby, że przeciętna długość życia Polaka wzrosłaby o kilka lat. Nie mówię już o satysfakcji z jego przeżywania. Nie walczmy więc z sektorem prywatnym, tylko budujmy od podstaw wspólne dobro, jakim może być NFZ. To zadanie karkołomne, więc aby mu sprostać – należy postawić diagnozy.
CO NIE GRA?
Muszę zawieść wszystkich. To nie był wierzchołek góry lodowej. Okazuje się, że znaczna część pieniędzy przeznaczanych na rozwój polskiego systemu profilaktyki zdrowia jest inwestowana w sposób nieefektywny. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli (NIK) z 2022 roku, wiele szpitali niegospodarnie wydaje środki, co prowadzi do zadłużenia placówek i problemów z dostępem do nowoczesnych technologii. Szpitale kupują sprzęt, który stoi bezczynnie, gdyż brakuje przeszkolonego
personelu do jego obsługi. Środki szpitali są marnotrawione na promocję w social mediach ich ordynatorów i prezesów.
Administracje placówek medycznych są przerośnięte i należą do najsłabiej
cyfryzowanych oraz najmniej nowoczesnych.
Lekarze i pielęgniarki spędzają godziny na wypełnianiu dokumentów, kruczków i innych czynnościach, które mogłyby zostać wykonane przy użyciu sztucznej inteligencji lub specjalistycznego oprogramowania.Tracą przez to czas,który mogliby spożytkować na efektywniejsze leczenie swoich pacjentów. Polska służba zdrowia gnije więc od środka.
Uważam, że przy pomocy zdrowych przepisów oraz ograniczenia nadmiernej biurokracji jesteśmy w stanie usprawnić służbę zdrowia. Proponowałbym przyszłym politykom (w obecnych już dawno straciłem wiarę), by zabrali się za problem Narodowego Funduszu Niesprawności od podstaw. Rozwiązanie może być skuteczne tylko wtedy, gdy będzie dotyczyło całego systemu. Możemy pompować w służbę zdrowia 90% budżetu państwa, lecz bez odpowiedniej polityki kadrowej oraz zwiększenia efektywności możemy tylko marzyć o szpitalach na miarę XXI wieku.
Bibliografia
1. Najwyższa Izba Kontroli. (2022). Raport o stanie polskiej służby zdrowia. Warszawa: NIK.
2. Naczelna Izba Lekarska. (2023). Statystyki dotyczące emigracji lekarzy z Polski. Warszawa:
NIL.
3. PMR Market Experts. (2023). Raport o rynku prywatnej opieki zdrowotnej w Polsce.
Kraków: PMR.
4. Ministerstwo Zdrowia. (2023). Analiza wydatków Narodowego Funduszu Zdrowia.
Warszawa: MZ.
5. GUS. (2023). Dane o średnim wynagrodzeniu i składkach zdrowotnych w Polsce. Warszawa:
Główny Urząd Statystyczny.
6. Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. (2023). Podsumowanie zbiórki i zakupionego sprzętu
medycznego. Warszawa: WOŚP.





