W pokoleniu naszych rodziców, czyli kiedy po świecie spacerowały dinozaury, a kobiety miały dzieci – bezdzietność była dramatem medycznym albo wyborem ekscentryków-intelektualistów z dymem papierosowym zamiast płuc. Dziś bezdzietność to styl życia i swoisty manifest przeciwko światu. Nie oceniam, ale chciałbym się nad tym dłużej zastanowić. Po prostu.

Kiedyś młodzi ludzie mieli dzieci, bo tak trzeba było. Dziś nie mają dzieci, bo chyba nie ma innego wyjścia. Wiemy, że nie na tym polega postęp, ale nikt już nie udaje, że chodzi o coś więcej niż wygodę. Zamiast potomstwa – macbooki, zamiast dziedziców rodu – prenumerata Netfliksa, zamiast pieluch – profil na Linkedlinie, w którym Marta z Żoliborza jest „strategiem marki osobistej”, a Maciek z Mokotowa „ekspertem ds. synergii relacji międzyludzkich”.

W rozmowach ze mną rówieśnicy podkreślają, że nie chcą mieć dzieci, bo świat jest zły, niestabilny i ciężko ogarniać go w pojedynkę, a co dopiero z płaczącą, czerwoną i robiącą w pieluchy istotą. Świat był zły od zawsze, tylko kiedyś nie było wymówek – panowały filozofia katolicka, która kładła wielki nacisk na rozmnażanie się społeczeństwa. Dostęp do antykoncepcji również pozostawiał wiele do życzenia.

Kiedyś dzieci były po prostu inwestycją. Wojna, bieda, PRL, Hitler, Breżniew, Jaruzelski – wszystko jedno. Dzieci były potrzebne do pracy w polu, do podawania wódki na weselu i do sprawienia rodzicom godnego pogrzebu. A dziś? Dzieci traktowane są jako przeszkoda na drodze do kariery, do samorealizacji, do podróży na Malediwy i świętego spokoju.

Konserwatyści winią młode kobiety. Wyzwolone, świadome, niezależne. Wynika to z niezrozumienia problematyki zagadnienia, co po prawej stronie osi politycznego sporu jest zjawiskiem bardzo powszechnym. Bezdzietność to już nie brak – to tożsamość. Bezdzietność to obawa o własne ciało, wolność i stosunki społeczno-seksualne. Ale dlaczego?

SZUKAJMY ODPOWIEDZI

Odsetek kobiet bezdzietnych w wieku 40 lat wzrósł z około 9% dla rocznika 1958 do blisko 20% dla rocznika 1975. Dla kobiet urodzonych w 1983 odsetek ten sięga prawie 30%. W 2022 roku, a więc podczas pandemii COVID-19, urodziło się zaledwie 305 tysięcy dzieci, co jest najniższym wynikiem od końca II wojny światowej.

Młodymi nie kierują tylko i wyłącznie pobudki światopoglądowe. Wzrost cen mieszkań i pogarszająca się jakość opieki zdrowotnej to tylko wierzchołek góry lodowej. Rząd PiS wprowadził program „Rodzina500+”, który w teorii miał polepszyć sytuację. Jak na złość dzieci urodziło się mniej, niż przed wprowadzeniem wypłaty świadczeń.

Według badaczy, paradoksalnie, wyższy poziom dobrobytu wśród społeczeństw może prowadzić do niższej dzietności. Chyba politycy rządzących partii nie kłamią nas mówiąc, że żyjemy w raju, gdyż sytuacja w Polsce maluje się pod względem dzietności nieciekawo. W krajach rozwiniętych, szczególnie w takich, gdzie dostęp do edukacji i rozwoju zawodowego w wykwalifikowanych dziedzinach jest lepszy, ludzie częściej decydują się na życie bez dzieci.

Drodzy politycy. Zanim wpompujecie kolejną transzę gotówki w „rozwiązywanie” problemu – nie zapominajcie, że bezdzietność w Polsce jest wynikiem tysiąca złożonych czynników, w tym społecznych, ekonomicznych i kulturowych. Ich zrozumienie będzie kluczem dla kształtowania naszej polityki prorodzinnej, której zmiana wydaje się być niezbędna.

PIES, KOT I ŚWIĘTY SPOKÓJ.

Tak jak wspomniałem wcześniej – dziecko płacze, robi pod siebie i kosztuje fortunę. Pies merda ogonem i głupio się patrzy, a kot leży na kanapie i nie zadaje zbędnych pytań egzystencjalnych. Gdy pies lub kot znajduje się w okresie dojrzewania, nie mówi rodzicom, że ich nienawidzi, nie wraca podpity do domu i nie śmierdzi od niego kiepskiej jakości fajkami. Dla młodych Polek i Polaków, wybór jest więc prosty jak menu w McDonaldzie.

Schemat myślenia rysuje się mniej więcej taki: Pokolenie Z ma dzisiaj tak wiele do ogarnięcia – siebie, swoje lęki, pasje, traumy, dietę bezglutenową i feed na Insta – że ostatnim czego potrzebują jest smarkający homo sapiens, który przez najbliższe 20 lat będzie „drenował ich życie”. Zwierzę to w końcu inna bajka. Kocha bezwarunkowo, tylko czasem narzeka, nie musi chodzić do szkoły i nie mówi do ciebie pod wpływem swojego psychoterapeuty, że przelałeś na nie swoje traumy. Z psem idziesz na spacer i sprzątasz po nim kupę. Z dzieckiem jest więcej zachodu. No i najważniejsze: zwierzę można zostawić u sąsiada na weekend. Dziecka – nie wypada.

W dodatku pies nie żąda najnowszego modelu smartfona za dobre oceny w szkole. Nie trzeba mu czytać. Nie trzeba wpajać mu wartości czy chodzić z nim co niedzielę do kościoła. Za niedługo zaczniemy domagać się 500 złotych dla każdego rodzica „psiecka” lub „kociecka”. W taki sposób wyeliminujemy na świecie przyczynę wojen, głodu i zagłady – człowieka. A kto poda nam szklankę wody na starość? Oczywiście, że robot. Może do tego czasu wymyślą „pso-roboty”, które połączą przyjemne z pożytecznym.

Czy mam prawo krytykować takie wygodnickie myślenie? W sumie to po co? Przecież nie dla przyszłych pokoleń. Tracimy poczucie ciągłości gatunkowej, co z biologicznego punktu widzenia jest pierwszym objawem wymierania naszej polskiej, słowiańskiej cywilizacji. Wiem, brzmi to bardzo groteskowo. Śmiejmy się przez łzy!

KWIESTIE ZDROWOTNE

Wśród moich przyjaciółek, koleżanek i znajomych dziewczyn bardzo często można wyczuć obawy o poród. Nie oszukujmy się – rodzenie to nie SPA. Boli, rozciąga, krwawi i przeraża. A później? Wcale nie przychodzi Anioł Stróż, tylko nieprzespane noce, lęk o zdrowie bobasa i nieustanne wizyty w lekarskich gabinetach. To wszystko sprawia, że cud życia zostaje przyćmiony.

Kobieta XXI wieku chciałaby kontrolować własne ciało, emocje i mieć wszystko zaplanowane od A do Z. A poród to biologiczna anarchia. Matka natura nie ma kalendarza Google i szwajcarskich zegarków. A cesarskie cięcie nie zawsze jest najlepszym rozwiązaniem.

To zupełnie normalne, że dziewczyny się boją. Nie tylko bólu – ale tego, że po porodzie przestaną być sobą, nie będą podobały się mężowi, przytyją i pożegnają się z wakacjami pod palmą. Boją się, że zamienią karierę na kolkę, marzenia na modyfikowane mleko, a życie na nieustające „mamo!”.

JAK ODRÓŻNIĆ CHŁOPCA OD MĘŻCZYZNY?

Nie ukrywajmy faktu, że do tego tanga trzeba dwojga. Presja na kobiety jest niesprawiedliwa. Bardzo często zawodzą również mężczyźni, którzy nie potrafią wziąć na siebie jakiejkolwiek odpowiedzialności. Nikt nigdy nie przygotowywał nas do roli ojca. Może czas to zmienić?

Na matmie uczą nas ułamków i funkcji. Na biologii – układu rozrodczego ślimaka. Na polskim – grafoman Mickiewicz. Nie mamy wzorców i autorytetów. Bardzo często tchórzymy i nie potrafimy brać na życia „na klatę”. Spirala kręci się od pokoleń i nikt nie potrafi jej zatrzymać.

W Polsce liczba dłużników alimentacyjnych zbliża się do 300 tysięcy, a ich łączny dług względem dzieci przekracza 16 miliardów złotych! Wielu alimenciarzy pracuje na czarno, by ukryć swoje dochody. Organy państwa mają wiec trudności z egzekwowaniem świadczeń nieodpowiedzialnych rodziców na ich „pociechy”.

Nie dziwię się kobietom, że mają tego po dziurki w nosie i powiedziały; dosyć. Myślę, że sytuacja demograficzna w naszym kraju uległaby znacznej poprawie dzięki edukacji i wdrażanie młodych facetów w mechanizmy rodzicielstwa. Nie oszukujmy się – zajęcia z wychowania do życia w rodzinie to nędzna atrapa realnych potrzeb.

POLITYKA I SPOŁECZEŃSTWO

Pamiętasz sytuację, gdzie psioczyłeś na matkę z płaczącym dzieckiem w tramwaju lub restauracji? Każdy z nas tak robi. Przestaliśmy być empatyczni. Szefowie podczas rozmów o pracę pytają kobiety, czy zamierzają zajść w ciążę. Nawet jeżeli kobieta mówi, że wydarzy się to dopiero za 3-4 lata, nie ma szansy na zatrudnienie. A nawet gdy skłamie, po powrocie z urlopu macierzyńskiego zamiast gratulacji dostanie wypowiedzenie.

Gdy dzieciak zachoruje na raka, tylko ogólnopolska zbiórka internetowa może go uratować. Nie mówię już o rodzicach dzieci z niepełnosprawnością. A co jeżeli lekarz mówi, że dziecko umrze podczas porodu, gdyż urodzi się bez nerek, płuc i śledziony? Jako matka tuż po porodzie, musisz patrzeć jak umiera, niszcząc trwale swoje ciało i psychikę. Tak wygląda problem w pigułce.
Jako młody człowiek na rodzinnych imprezach co rusz słyszysz – „A kiedy dziecko?”. Czujesz nieustanną presję społeczeństwa, które wymaga od ciebie potomstwa, a jednocześnie strofuje cię na każdym kroku. Masz mętlik w głowie i czujesz strach.

CO ROBIMY NIE TAK?

Politycy zmieniają język i to chyba największy problem. Nie mówi się już „kochaj i rozmnażaj się z powołaniem” . Jako młody człowiek musisz realizować politykę dzietności. Rodzina nie ma być miejscem ciepła – ma być placówką do wychowywania kolejnych pokoleń niededukowanych nacjonalistów, którzy będą głosować na PIS lub PO zamiennie co 4 lata. Polska oświata to kpina, więc na starcie skazujesz swoje dziecko na intelektualne zamroczenie pseudo-patriotyczną propagandą prosanacyjną w szkołach.

Problem możemy rozwiązać tylko na drodze zmian kulturowych. Proponujmy rozród w racjonalny sposób. Unowocześniajmy polskie porodówki. Zamiast je zamykać, jak robi to rząd Donalda Tuska,twórzmy jeszcze bardziej komfortowe miejsca. Nie liczmy na cuda i spektakularne sukcesy.

Otwierajmy się na dyskusje i szukajmy kompromisów. Nie bójmy się powiedzieć wprost: potrzebujemy więcej dzieci. Matematyka jest w tym zakresie nieubłagalna.

Nie budujmy zamków na piasku. Niech nasze dzieci dorastają w zielonym mieście, na świeżym powietrzu i na czystej planecie. Zapewnijmy im trwałe i odnawialne źródła energii. Nie bójmy się podejmować rodzicielskich wyzwań, lecz róbmy to w racjonalny i przemyślany sposób. Nie dajmy ulegać skrajnością. Całkowita bezdzietność jest szkodliwa w równym stopniu co wielodzietność.
Ten tekst nie jest nawoływaniem do rodzenia dzieci. Jest raczej analizą i próbą zrozumienia tematu. Sam wchodzę w dorosłość i szukam w życiu własnych celów. Jak uatrakcyjnić posiadanie potomstwa? Tego nie wiem. Na pewno zwierzęta nie są najlepszym substytutem, gdyż takowe nie istnieją! Na razie skazani jesteśmy na pokolenie psieci.

BIBLIOGRAFIA
• Główny Urząd Statystyczny. (2023). Rocznik demograficzny 2023. Warszawa: GUS. https://stat.gov.pl
• Kotowska, I. E., & Jóźwiak, J. (2019). Zmiany dzietności i ich uwarunkowania w Polsce. W: Strzelecki, Z. (red.), Demografia – społeczne i ekonomiczne uwarunkowania dzietności. Warszawa: Rządowa Rada Ludnościowa.
• Matysiak, A. (2011). Wpływ aspiracji zawodowych kobiet na dzietność w Polsce. Warszawa: Scholar.
• CBOS. (2021). Postawy prokreacyjne kobiet (Komunikat z badań, nr 2/2021). Warszawa: Centrum Badania Opinii Społecznej. https://cbos.pl/SPISKOM.POL/2021/K_002_21.PDF
• Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. (2023). Informacja o realizacji programu „Rodzina 500+”. https://www.gov.pl/web/rodzina
• Fundacja Mamy i Taty. (2018). Dlaczego Polki nie rodzą dzieci? Raport. https://mamyitaty.pl

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry