received 699834459291473

W DRIVE-THRU MIŁOŚCI, ZWANYM TINDEREM

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i siedmioma rzekami relacje międzyludzkie regulowane były zbiorem zgorzkniałych i przestarzałych reguł. W tych zamierzchłych – i słusznie minionych – czasach ludzie umawiali się na randki, poznawali się powoli i starali się rozmawiać dużo. Dzisiaj wystarczy kliknąć, przesunąć palcem w prawo, rozłożyć dumnie pawie piórka i voilà! Uczucie instant. Jak pyszna zupa z mikrofali, wyczarowana przy pomocy odrobiny proszku i wrzątku. Wszystko w try miga.

Z dużą dozą dystansu obserwuję świat, w którym wszystko można załatwić przez aplikację. Widzę plusy i minusy. W minione wakacje mój kolega nabył w apce jednego z przewoźników kolejowych bilet na pociąg relacji Katowice–Kraków. Udowodnił tym samym, że można załatwić sobie miłość przez Internet. Na dworcu podeszła do niego sympatyczna, błyskotliwa i piękna brunetka, pytając o drogę na właściwy peron. Los zadrwił i okazało się, że pojadą tym samym pociągiem w kierunku Wawelu.

Kto doświadczony, ten wie, że styczność z polskimi kolejami państwowymi nie należy bynajmniej do zajęć przyjemnych. Mój przyjaciel odnalazł jednak wyjątek od tej reguły. Na potrzeby tekstu nazwę ją Bogusia. Okazało się, że również kocha Led Zeppelin i zaczytuje się w powieściach Tyrmanda. Zaprosił ją na kawę. W zeszłym tygodniu przedstawił Bogusławę jako swoją dziewczynę. Moją uwagę, że poznał ją dzięki aplikacji (kupił w niej przecież bilety na pociąg), odebrał jako niesmaczny żart. Pewnie nie on jeden.

Ale co ma piernik do wiatraka? Otóż wpadł mi pod kopułę pewien pomysł. Postanowiłem więc, że wyrażę ubolewanie w sprawie aplikacji, które zastąpiły w naszym życiu mocno opóźnione pociągi relacji Katowice–Kraków. Uważam, że w tym jednym sensie technologia spłyciła miłość, seksualność i romantyczność. To być może temat kontrowersyjny i łamiący społeczny konwenans, ale postaram się mu sprostać. Tylko jak się do tego zabrać? Uderzmy więc prosto z mostu, czas na…

„BO BADANIA POKAZUJĄ, ŻE…”

W erze Tindera i „hook-upów” młodzi ludzie stali się przedmiotem ekscytującego eksperymentu społecznego. Badania z 2023 roku pokazują, że aż 60% młodych dorosłych w wieku 18–30 lat przyznaje, iż miało co najmniej jeden przypadkowy kontakt seksualny w ciągu ostatniego roku, a 47% deklaruje, że korzysta z tego typu aplikacji wyłącznie w celu przygodnego, niezobowiązującego wieczoru, dnia lub południa. Wygląda na to, że wolność obyczaju osiąga największy triumf w historii świata. W praktyce okazuje się, że obserwujemy rewolucję w emocjonalności naszego pokolenia, którą ciężko zmieścić w kategoriach liczb i statystyk.

Część psychologów twierdzi, że krótkotrwałe kontakty i relacje mogą mieć na nas pozytywny wpływ. Z drugiej strony ostrzegają, że takie doświadczenia zwiększają ryzyko zaburzeń lękowych i depresji, a badania nad neurochemią miłości dowodzą, że mózg nie różnicuje natychmiastowej więzi – co oznacza, że gonimy za czymś, czego biologicznie nie jesteśmy w stanie poczuć.

Abstrahując od biologii, na której się nie znam, przypominam, że żyjemy w czasoprzestrzeni, w której rozmowa z nieznajomym urasta do rangi wyzwania większego niż egzamin maturalny z matematyki. Połowa dwudziestolatków przyznaje, że woli napisać wiadomość w aplikacji, niż podejść i zagadać twarzą w twarz! Można by pomyśleć, że smartfon jest cudem techniki. W gruncie rzeczy stał się cyfrowym gorsetem, który krępuje i odejmuje animuszu tam, gdzie jest go jak na lekarstwo.

PO CO NAM TEN TINDER?

Dawniej chłopak musiał zdobyć się na odwagę, podejść, wyjąkać coś do dziewczyny i zaryzykować liścia w twarz. Dzisiaj chłopak może przesunąć palcem w prawo lub kliknąć serduszko. Zero ryzyka, zero naiwnego wstydu, zero wysiłku, zero adrenaliny. Ogólnie – nuda. Schody zaczynają się wtedy, gdy wraz z przysłowiowym liściem znika też cała szkoła życia – sztuka rozmowy, umiejętność radzenia sobie z zawodem miłosnym, a przede wszystkim zdolność nawiązywania prawdziwej więzi.

Tak jak wspomniałem, Tinder określany jest mianem triumfu nowoczesności. Choć to raczej jarmark próżności w wersji mobilnej. Jeszcze nigdy w dziejach historii człowiek nie był tak skutecznie sprowadzany do zdjęcia profilowego i kilku słów, które mają zachwycić w trzy sekundy. Uprzedmiotowienie? Ależ skąd – to przecież „wolność wyboru”. Jestem chyba zgorzkniały i przestarzały. Nie rozumiem, do czego innego sprowadza się przesuwanie ludzi w lewo i prawo, jakby byli katalogiem produktów na promocji.

Cała ideologia Tindera jest prosta: miłość ma się klikać. Ale żeby nie było – w przeszłości również mogliśmy znaleźć ogłoszenia matrymonialne w gazetach.. I tak – dzięki Tinderowi jesteśmy w stanie stworzyć trwały, szczęśliwy związek. To wielka sztuka, ale nie zamierzam polemizować z tym faktem. Znam takich ludzi. Jest jeden zonk. Proszę państwa, a teraz scenka z przyszłości:

– Syn: Tato, a gdzie poznałeś się z mamą?
– Tata: Przesunąłem ją w prawo na Tinderze. To taka aplikacja na telefonie.
– Syn: A potem zadzwoniliście pod 600-100-100, do Bociana, by mnie przywieźli?
– Tata: Dokładnie tak było.

3-KROPEK

Byli użytkownicy grzmią, że Tinder zwiększa poczucie samotności i obniża samoocenę. Poza tym bardzo łatwo jest napotkać tam osobniki toksyczne, narcystyczne i nieciekawe. Ale kogo to obchodzi? Ważne, że jest szybko i łatwo. Ludzie stają się awatarami, a rozmowa zamienia się w dialog robotów: „hej”, „co tam?”, „masz snapa?”. Ale to nie wystarcza. W epoce swipe’u człowiek musi być jak fast food z reklamy – natychmiastowy, kolorowy, wyrazisty, pełen smaków i gotowy do skonsumowania bez zbędnych pytań.

Miłość w czasach Tindera nie ma nic wspólnego z romantyzmem. To nie są spojrzenia pod gwiazdami ani listy pachnące perfumami, tylko kciuk przesuwający po ekranie, działający jak maszynka do mielenia mięsa. Kiedyś adoracja oznaczała wysiłek, ryzyko i odwagę. Dziś sprowadza się do tego, czy mamy odpowiednio białe zęby na zdjęciu i czy algorytm nie schowa nas pod stertą innych „samców alfa”.

Nowoczesna technologia wyzwoliła człowieka – dokładnie tak samo, jak wyzwala się kurczaka z folii w supermarkecie. Jesteśmy wolni, żeby sami się pakować, metkować i wystawiać na półkę. Jeśli ktoś mówi, że z paczki mrożonych frytek wyrosną ziemniaki, to niech zajada się nimi do woli.

Czy to źle? Absolutnie nie. Każde pokolenie ma taką miłość jaką chce. My mamy miłość na baterię, z abonamentem i aktualizacją systemu. Zamiast bukietu róż – pakiet Tinder Premium. Zamiast dreszczu emocji – dźwięk powiadomienia. Zamiast „kocham cię” – emoji w kształcie serca.

I kto wie, może to właśnie jest postęp i tylko My wciąż czekamy na pociąg, który odjechał już dawno temu…


Bibliografia:

  1. https://www.nationalgeographic.pl/lifestyle/tinder-a-relacje-miedzyludzkie
  2. https://www.hellozdrowie.pl/tinder-jak-wplywa-na-nasze-zycie-emocjonalne
  3. https://www.focus.pl/artykul/milosc-w-czasach-aplikacji-dlaczego-tracimy-romantyzm
  4. https://www.pewresearch.org/short-reads/2023/02/02/key-findings-about-online-dating-in-the-u-s/
    https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0747563224003832
    https://www.researchgate.net/publication/360308105_Dating_apps_A_literature_review
    https://populationandeconomics.pensoft.net/article/104663/

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Wordpress Social Share Plugin powered by Ultimatelysocial
Przewijanie do góry